Pojawiają się również historie osób, które schudły, ale bardzo nas wspierają :)))))
1. HISTORIA OLGI, KTÓRA DZIĘKI SWOJEJ SILNEJ WOLI I POMOCY BLOGA SCHUDŁA 18,5 KG ! :))))))))))))) 16 na zdjęciu kolejne 2.5kg podczas akcji listopadowej :)
Mój problem z wagą trwał od dzieciństwa .
Zawsze odbiegałam z tym od grupy rówieśniczej ... nie było to jednak powodem braku przyjaciół, zawsze czułam się akceptowana.
Nigdy nie widziałam problemu w tym jak wyglądam .
Jednak w poprzednim roku waga zaczęła drastycznie rosnąć. Najbardziej doskwierały uwagi osób najbliższych, zwykle moją obroną były słowa "że,przecież nie muszą na mnie patrzeć " , po czym zalewałam się łzami w ukryciu.
Momentem kulminacyjnym była impreza urodzinowa ,gdzie podjęłam decyzje o "zmianie" swojego dotychczasowego życia.
Drogę Kamili obserwowałam od samego początku. Jednak samemu trzeba dojrzeć do takiej decyzji , trzeba być przekonanym i świadomym w stu procentach.
Najpierw rozstałam się z tym co było nieodłącznym elementem mojego dnia - słodycze!
Później doszedł blog ... to właśnie tam zdobyłam podstawowe informacje na temat odchudzania.
To przy pomocy bloga zaczęłam organizować sobie dni .
Nieocenioną pomoc otrzymałam od mamy , która zaczęła zamieniać ulubione potrawy w potrawy dietetyczne.
Od końca lipca do września zrzuciłam 9,4 kg . Gdy dołączyłam do akcji październikowej ubyło kolejne 6,5 kg .
Mój dzień to 4-5 posiłków (oczywiście brak słodyczy , po za tym: ciemne pieczywo , mięso drobiowe , przynajmniej 2 L wody dziennie, warzywa,owoce).
Ćwiczenia stały się nieodłącznym elementem dnia ( m.in aerobik , pływanie ,bieganie , rower , taniec ).
Kamila stała się moim mentorem . Najbardziej odczułam to w akcji październikowej ,gdzie oprócz wciąż nowych wskazówek i informacji .. Kilkoma słowami dziennie uświadamia ,że to ja muszę się czuć dobrze w swojej skórze. Zrozumiałam ,że to ja jestem najważniejsza.
Wiara we własne możliwości, walka o siebie i odwaga do spełniania marzeń są kluczem do wygranej walki."
2. Historia Magdy, która schudła 12 kilogramów, ale to nie koniec- WALCZY DALEJ :))))
"Słońce! ;*
12kg temu w życiu nawet nie popatrzała bym na tą sukienkę.
Nie popatrzała bym się na siebie tak jak patrzę się teraz! W życiu! Nigdy
przenigdy bym nie pomyślała, że jestem w stanie tak bardzo się sobie podobać i
tak bardzo się zmienić.... Nie tylko zewnętrznie ale i wewnętrznie! Nie
wyobrażam sobie jak dziś, teraz i za kilka dni, tygodni, miesięcy wyglądałabym,
czuła i postępowała!
2 lata temu poznając chłopaków, potem przeklinając na Tomka,
sceptycznie podchodząc do Filipa... Nie pomyślała bym, że ten ostatni tak wiele
będzie w stanie zmienić w moim życiu! Pewnie nieświadomie dał mi Ciebie! Moją
największą motywacje i wiarę w to, że człowiek MOŻE WSZYSTKO! Mogę wszystko!
Każdego dnia, szczególnie ostatnio, wstaję rano.... I pomimo, że z najsmutniejszą
miną pod słońcem to gdzieś tam w sercu nadal mocno wierzę w to, że mogę więcej!
ŻE DO CHOLERY JASNEJ JESTEM SILNA! ŻE JEST KTOŚ KTO WE MNIE WIERZY I O MNIE
MYŚLI! To pozwala mi walczyć nadal i to na przekór wszystkiemu co złe z
potrojoną siłą! :D I w tym wszystkim już nawet waga czy figura nie są tak
bardzo istotne... Z każdym dniem poznawania Ciebie, z każdą wiadomością,
wpisem, notką jestem coraz silniejsza psychicznie bo wiem, że ja też potrafię!
;)
I tak w kółko i w kółko i w kółko ;)))))))))
DZIĘKUJĘ CI ZA TO WSZYSTKO CO DLA MNIE ROBISZ! ♥
ps. Sukienka z dzisiejszych porannych podbojów! Kreacja na
studniówkę już jest! :D Jestem meeeeeeeeeeega, meeeega, mega szczęśliwa!
;DDDDDDDD
ps 2. Zawsze możesz na mnie liczyć!!!
Wierzę-walczę-wygrywam! :)
;* !!!"
3. Historia Elwiry, która pokazuje, ze niezależnie od wieku można dokonać czegoś niesamowitego. MINUS 22 KILOGRAMY !!!! :))))
"Jestem żoną i mamą dwójki wspaniałych synów. Nigdy nie
byłam osobą szczupłą, zawsze określana byłam osobą o tzw. grubej kości :).
Swoją walkę z nadwagą zaczęłam w 11 rocznicę swojego ślubu czyli 16 czerwca z
wagą 117 kilogramów i walczę do chwili obecnej 95 kg zamierzam zrzucić jeszcze
20 kilogramów. Przestałam całkowicie jeść jakiekolwiek słodycze które wcześniej
uwielbiałam. Zaczęłam chodzić 5 kilometrów codziennie no i przestałam dojadać
wieczorami. Jem w zasadzie wszystko lecz więcej w moim menu jest warzyw i
owoców. Ostatni posiłek jem o godzinie 17.00. Z uwagi na aurę chodzenie
zamieniłam na Zumbę 3 x w tygodniu. Moja walka sprawiła że nie mam kłopotów z
puchnącymi bardzo nogami wreszcie mogę chodzić w butach na obcasie, bowiem
wcześniej moje tzw. "wystające bułeczki" uniemożliwiały założenie
eleganckich butów. Nie mam problemów z nadciśnieniem i ogólnie życie stało się
lżejsze!!!!
Twój blog "Kochana" daje mi wielkie wsparcie,
utwierdza mnie w przekonaniu że nie tylko ja mam problem, że są ludzie którzy
również chcą coś w sobie zmienić! Bo przecież obie wiemy że to nie jest takie
łatwe jak zjedzenie tabliczki czekolady. Ja na swój wygląd pracowałam jakieś 15
lat a gdy zaczęłam odchudzanie z dnia na dzień chciałabym wyglądać 'super"
to nie możliwe i dlatego taki blog jak Twój są ogromnym wsparciem w tych
dobrych ale i w tych złych momentach naszej walki."
"Co blog coś dla mnie zrobił? Hmmm... powiedzmy tak blog dał mi to , że zaczęłam- bo nie wierzyłam do tej pory, że bez jakis tabletek, zmieszania żołądka się uda... Najgorszym momentem, gdy jeszcze nie zaczęłam sie odchudzać był "wyrok" mojej endokrynolog " dziedziczna otyłość"- wtedy chciało mi się po prostu wyć jak pomyślałam, że nie włoże juz spodni z czasów jak byłam szczupła, na dodatek byłam bardzo krótko po zerwaniu z facetem z którym byłam 3 lata- odszedł do młodszej, oczywiście szczuplejszej ( może i głupio pisać , że odszedł do młodszej bo ja chyba stara nie jestem- niedawno dopiero strzeliło mi 25 lat ale on odszedł do 19-nastki), jeszcze jak na nieszczęście gdzieś na koniec sierpnia zwichnęłam kolano będąc u przyjaciółki w Warszawie. Pewnego dnia siedząc na FB zauważyłam , że jakaś znajoma z moich byłych studiów polubiła "wiara walka wygrana" a że tytuł jakoś mnie zachęcił to doszłam do bloga i czytałam.... i od słowa do słowa od Twojego kilograma do kolejnego przekonywałam się, że może i mi się uda. I tak wraz z nadejściem września zaczęłam swoją walkę a właściwie walkę ze sobą- z durnymi nawykami i myśleniem " i tak mi nic nie da , że nie zjem tych chipsów". Mija 5 miesiąc mojej walki- nadal wchodzę na bloga, nadal czytam, nadal uważam , że wyniki które osiągam należą do Ciebie- bo w końcu na samym początku pomogłaś mi z wieloma rzeczami, tyle , że moje podejście do bloga się zmieniło... kiedyś siła tkwiła dla mnie na blogu, z niej czerpałam; teraz siła jest we mnie... wciąż wracam na bloga po nowe przepisy, wciąż uczę się jak jeść w taki sposób, żeby chudnąć ale już jest lepiej... tak właściwie dzięki Tobie i temu co pisałaś z kobiety z "dziedziczna otyłością", problemami ze stawami ( bo przeszłam 4 operacje), niedoczynnością tarczycy, astmą, porzucona przez faceta, która powoli popadała w depresję- powstałam " nowa ja": silna, pełna energii, ze zwiększonym gronem przyjaciół, kobieta nie pamiętająca o swoich chorobach i szczęśliwa- w nowych ciuchach z uśmiechem od ucha do ucha, podążam drogą do wymarzonej wagi- to jeszcze bardzo długo droga bo 23,5 kg- ( chociaż z innej strony brzmi to lepiej niż 39,5kg:))ale podążam i wierzę , że się uda- że Wygram!
No to chyba tak by wyglądała moja historia związana z
blogiem, ogólnie historia mojego nowego życia;)
Dzięki kochana za wszystko- mam nadzieję, że to co Ci
napisałam odbierzesz jako swoisty "hołd" dla Ciebie- naprawdę, gdyby
nie Ty nadal siedziałabym w pokoju zajęła się jedynie nauką i nie chciała żyć z
ludźmi ;))"
5. HISTORIA PAULINY - MINUS 9KG, jest z Nami nadal, bo wagę ma idealną, ale chce nadal żyć zdrowo :)))
Zatem zaczęło się w zasadzie od przeglądania zdjęć z wakacji, na
których wyglądam poprostu grubo (jedzenie z grilla, alkohol, "pojadanie"
między posiłkami i mało ruchu) - zaczęłam się czuć ciążka i źle w
swoim ciele, zaczęło mi to coraz bardziej przeszkadzać.
Obserwowałam Twoje poczynania na Facebooku a później na blogu,
stwierdziłam, że "Skoro Ona może, to czemu nie ja". NO I OCZYWIŚCIE
MUSIAŁAM USTALIĆ "PLAN DZIAŁANIA" jak zacząć??, oto punkty, które miałam
do realizacji:
1. Zrezygnować w 100% z alkoholu,
2. Ustalić sobie godziny posiłku (pomiędzy posiłkami NIE PODJADAĆ!!!),
3. Wykupić karnet na ćwiczenia,
4. Przestać jeść zastraszające ilości tzw: "tłustości" - chipsów,
grillowanego tłustego żarcia, mięs w zawiesistych sosach, smażonego
tłustego mięsa,
5. Oduczyć się jeść po godzinie 20-stej.
Pkt. 1 i 4 przyszły mi z łatwością - można z tego zrezygnować.
Następnym krokiem był pkt. 2 - ustaliłam sobie godziny posiłków - z
racji, że od godziny 8 do 16 pracuję - przygotowywać posiłki w domu
dzień wcześniej (np. sałatki - kilka sama stworzyłam, robiłam je tak aby
się najeść, ale nie obżerać),
Moje godziny posiłków:
6:00 - I śniadanie
10:30 - II śniadanie (w pracy)
13:00 - tzw. deser (jogurt, musli, czasem zdarzyło się zjeść batonika - ale to w sytuacji kiedy nie miałam zdrowego deserku)
16:30 - obiad (już jedzony w domu)
Dietę uzupełniłam tabletkami usuwającymi nadmiar wody w organizmie
(dietetyczka wyliczyła mi, że mój organizm nagromadza aż 4,17 kg wody
nadto), poza tym ŻADNYCH INNYCH tabletek nie przyjmowałam.
Pkt 3 i 5 zaczęłam realizować od listopada (ważyłam wtedy około 61 -
59 kg) - treningi na siłowni i nie podjadanie po 20-stej nie od razu
przyniosły efekty, ale kiedy w grudniu (około 15.12.2012) przymierzyłam
moje spodnie, które jeszcze we wrześniu były na mnie za ciasne -
okazało się że pasują idealnie - nic mi "się nie wylewa" to uznałam, że
tak SIŁA, żeby zmienić siebie jest w każdym z nas - tylko czasem
potrzebujemy "kopa" żeby ruszyć zadek i przestać zasłaniać się
wymówkami, że "nie dam rady".
Pomimo, że uzyskałam świetny efekt (lepsza kondycja, zmiana nawyków
żywieniowych) nie rezygnuję! - walczę dalej i nie dlatego, żeby
jeszcze chudnąć, ale żeby żyć lepiej, czuć się lepiej i utrzymać efekt,
o który tak walczyłam, czyli - szczuplejsze nogi, mniej w pasie,
płaski brzuch, lepsza kondycja.
I powiem Ci tak -MOŻNA WSZYSTKO, TYLKO TRZEBA CHCIEĆ - DZIĘKUJĘ CI
KAMILA, ŻE BYŁAŚ TYM "KOPNIAKIEM" KTÓREGO JUŻ OD BARDZO DAWNA
POTRZEBOWAŁAM :)
6. KOLEJNA HISTORIA OSOBY, KTÓRA NAS ZNALAZŁA I CHCE MOTYWOWAĆ- BO PRZECIEŻ NAM SIĘ UDA :)))))))))) MINUS 22 KILOGRAMY !!!!
Zaczęłam pozwalać sobie na wszystko bo przecież trzeba jeść za dwoje. Jakież było moje zdziwienie kiedy po porodzie jeszcze w szpitalu waga pokazała o zgrozo 80 kg. szok i niedowierzanie ale pomyślałam przy dziecku dużo ruchu to szybko zejdzie . Taaaaa , tere fere,nic waga nie spadała. W zeszłym roku dokładnie 5.01. podjęłam decyzję o odchudzaniu. Wyciągnęłam z szafy najszczuplejsze spodnie z przed ciąży i postawiłam sobie za cel że jeszcze się w nie wcisnę. Na początku myślałam o diecie
Dukana ale szybko przekonałam się że takie ścisłe zakazy i nakazy nie są dla mnie. Owszem korzystam czasem z tych przepisów bo są naprawdę smaczne. Piłam dużo herbatek owocowych a nr.1 jest herbata czerwona z sokiem grapefruitowym PU-ERH . Dziennie wypijam 2 butelki wody niegazowanej 1,5l. Czasem ,,wylewała mi się nosem" i miałam wrażenie że się w niej utopię :-) ale ona w odchudzaniu jest podstawą. Poza tym jeśli ktoś nie ma problemów z żołądkiem to polecam picie przed każdym posiłkiem
ocet jabłkowy . Jedna łyżka na szklankę wody. zauważyłam że dzięki temu skóra nie wisi po zrzuceniu ,,zbędnego balastu" a fajnie się wchłania. Obecnie jestem na utrwaleniu, to chyba najgorsze z tego wszystkiego.
Waga ciągle się waha , w zależności co się zje ... najpierw jest 58kg. po czym 60 kg. i znowu 58 kg. i huśtawka . :-)
Wielkim wsparciem dla mnie była również grupa wsparcia na forum Wizaż ... to też podstawa w dojściu do celu kiedy masz wsparcie od kogoś kto tak jak ty walczy ze swoimi pokusami. :-) Trzymam kciuki za was kochani :-* uda się
BO IM WIĘCEJ ZGUBIONYCH KILOGRAMÓW , TYM WIĘCEJ CAŁUSÓW DLA ZDROWIA
6.HISTORIA ASI, UDOWADNIA, ŻE PO CIĄŻY TEŻ MOŻNA WSZYSTKO ZRZUCIĆ :)))MINUS 27 KILOGRAMÓW :))))))))))))))))))))))))
Mam na imię Joanna, w lipcu tego roku skończę 31 lat. 5 lat temu w wyniku operacji ratującej życia urodziła się moja córeczka. W ciąży dość sporo przytyłam, ale stosunkowo szybko zrzuciłam większość kilogramów. Niestety problemy dnia codziennego, konieczne zamknięcie w domu z małym dzieckiem spowodowało , że zaczełam jeść. Jadłam ponieważ było mi smutno, bo nie miałam koleżanek i nie wychodziłam za często z racji opieki nad małą, jadłam bo straciłam poczucie sensu.Nie ćwiczyłam bo po operacji bolały mnie strasznie zrosty i jajniki.
I tak dobiłam do wagi 85 kg. Zawsze ważyłam góra 60kg, w związku z tym taki wzrost wagi był dla mnie spory. I było to bardzo odczuwalne. Bóle stawów, zadyszka, depresja i problemy ginekologiczne były na porządku dziennym. Czułam się jak stary człowiek.. Nie miałam siły bawić się dzieckiem i nie znosiłam odbicia w lustrze. Co jakiś czas zmieniałam tylko spodnie o numer większe, bo stare już się nie dopinały. Nie żałowałam sobie: wszystko co tłuste, słodkie , smażone , przetworzone - jadłam kilka razy dziennie, w nocy kiedy dziecko spało a ja miałam największego doła jadłam co popadnie z lodówki- ciągle byłam głodna. Potrafiłam wyjść z domu i iść ponad pół godziny do sklepu tylko po batona!! Problem był poważny.. Na tyle poważny, że kiedy któregoś pięknego dnia po prostu zabrakło już dużych spodni w mojej szafie - uczciwie się sobie przyjrzałam.. Całe moje ciało było otłuszczone/.Niegdyś uprawiałam sport, biegałam na długie dystanse i miałam szczupłą sylwetkę. Teraz moje ciało po prostu pokrywał tłuszcz i cellulit. To było STRASZNE.. Postanowiłam nie kupować więcej spodni rozmiar większych, przeciwnie .. Odważyłam się i zadzwoniłam do najbliższego w okolicy klubu fitnes- kompletnie nie miałam pojęcia co mnie tam czeka, ale zdecydowałam. Kupiłam karnet i tak się zaczęło. Trafiłam na przemiłe kobiety , Panie instruktorki wzięły mnie w obroty i gorąco wspierały. Ja zaczęłam analizować co jem. Powoli szły w odstawkę szkodliwe dla sylwetki rzeczy: biały chleb, słodkie bułeczki, słodycze, cukier do herbaty, tłuste kiełbasy, sól, deserki itd na rzecz pełnoziarnistego pieczywa, kefirów, owoców, ryb, ziół. Były chwile kryzysu, początkowo ćwiczenia były czystym cierpieniem i bólem, nie mogłam spać, a myśli o jedzeniu krążyły w głowie i kusiły: kiedy Ci źle zjedz coś słodkiego- będzie Ci lepiej.. Wytrwałam.Początkowe miesiące były najgorsze- waga spadała bardzo niewiele-2-3 kg.. Byłam załamana. Bałam się, że nic z tego ale zawzielam się.Ćwiczenia 5 razy w tygodniu plus reżim w jedzeniu.Efekty motywowały dalej- byłam coraz szczęśliwsza, czułam się jakbym opuszczała starą- nie moją! skórę i nareszcie stawała się sobą. Wspaniałe uczucie!! I tak po roku poszło 25 kg, wreszcie nie musiałam kupować w sklepie maskujących tunik i nareszcie wszystko pasowało, nie było wałeczkow tłuszczu no i pojawiły się mięśnie. To było coś. Ważyłam 85 kg, teraz ważę 58 kg- cyfry się odwróciły :) I jeszcze nie skończyłam odchudzania!! :)Dziś jestem maniaczką fitnessu a niebawem zostanę instruktorem zumba i zamierzam motywować ludzi do działania- bo warto!! i DA SIĘ :) Trzeba tylko uwierzyć w swój cel. :)
7.HISTORIA KOBIETY, KTÓRA DO MNIE NAPISAŁA ! MINUS 50 KILOGRAMÓW ! UDOWADNIA, ŻE MOŻNA SCHUDNĄĆ BEZ WZGLĘDU NA WIEK !!!!
Witam Pani Kamilo, cieszę się, że Pani motywuje ludzi,
którzy chcą zrzucić zbędny balast.To jest im bardzo potrzebne.
Moja historia- byłam "przy kości " praktycznie od
zawsze, a najbardziej od 13 roku życia. Próbowałam się odchudzać wielokrotnie ,
pierwszy raz mając 16 lat. Przy wzroście 158 cm ważyłam wtedy 65 kg i tak
zawsze byłam jedną z najgrubszych dziewczyn w klasie. Tylko będąc na studiach ,
po 20-tce ważyłam wyjątkowo mało , bo 46 kg, ale to chyba było spowodowane
sporym stresem. Potem do 29-go roku życia ważyłam ok.54-55 kg i ta waga była
moją idealną wagą. Największe jednak problemy
z wagą zaczęły się po urodzeniu pierwszego syna , w wieku 30 lat, w
ciąży przytyłam 18 kg, ale po porodzie został mi wielki brzuch i musiałam się
wiele razy odchudzać , żeby wyglądać
"jak człowiek".Mając 34 lata udało mi się wrócić do wagi 54 kg i
wtedy po raz drugi zaszłam w ciążę , przytyłam znowu 18 kg, ale po porodzie
zaczęłam szybko tyć. W 1998 r. ważyłam już 90 kg i już źle się czułam fizycznie i psychicznie.
Wpadałam w depresję, próbowałam wielu diet. W lipcu 1998 r. zaczęłam ograniczać
jedzenie, pić herbatki wspomagające odchudzanie, w ciągu miesiąca udało mi się
zrzucić 4 kg, potem przeszłam na dietę Cambridge 3 tygodniową ( 400 kalorii
dziennie ), schudłam na niej 8 kg , już miałam 12 kg mniej. Wtedy zapisałam się
w Krakowie do Klubu Grubasa, gdzie polecano stosować nam dietę 1000 kalorii,
jeść 5 posiłków dziennie , potem do zajęć włączono nam ćwiczenia godzinne .
Mieliśmy chudnąć ok.1 kg na tydzień czyli ok.4-5 kg miesięcznie. I tak ćwicząc
i jedząc skromnie ( ale jak się potem
okazało niewłaściwie ) w ciągu 8 miesięcy zrzuciłam 30 kg i ważyłam 58 kg. Nie
czułam się jednak najlepiej, miałam już 44 lata, pojawiły się duszności w klatce piersiowej. Zrobiłam sobie wyniki
badań i okazało się, że bardzo podniósł mi się poziom cholesterolu i
trójglicerydów we krwi ( miałam wyższe niż przed schudnięciem ), poszłam na
badania do kardiologa ,który stwierdził chorobę wieńcową serca i przepisał mi
leki. Ograniczyłam ruch, znowu zmienił mi się metabolizm i w ciągu kilku lat ( od 1999 r. do 2011 )dobiłam do wagi 105 kg. Już nie wspomnę o wyglądzie, ale
pojawiły się u mnie choroby, które zagrażały nie tylko mojemu zdrowiu, ale i
życiu. Wymienię je :
- choroba wieńcowa serca
- bezdechy nocne
- zatkana tętnica szyjna , co groziło wylewem, udarem lub
zawałem serca lub mózgu )
- chrapanie
- nadciśnienie
- niedoczynność tarczycy
- nietrzymanie moczu
- częste migreny
- bóle kolan
- bóle lędźwiowe
- bóle reumatyczne
- otłuszczona wątroba ( 5-krotnie podwyższony wskaźnik GGTP
)
- depresja
- chore zatoki ( katar non stop )
- częste przeziębienia
- obrzęk kostek u nóg i nadgarstków
I tak powoli w roku 2011 zaczęłam dojrzewać do odchudzania.
Wystraszyłam się, jak dowiedziałam się, że moja koleżanka w tym samym wieku i o
podobnej tuszy poszła do szpitala na serce i po tygodniu zmarła. Pomyślałam
sobie wtedy, że jak się nie wezmę ostro za siebie, to ja będę następna. Do
odchudzania najbardziej mnie zmotywował Adrian Lukoszek z Tarnowskich Gór,
który w sposób naturalny w ciągu roku schudł 120 kg ( od wagi ponad 220 kg ).
Jego historia i historia osób , którym on pomógł ( historie te są od 2011 opisywane w
gazecie Takie jest życie ) zmobilizowały mnie do odchudzania. Znajomi mówili
mi, żebym schudła chociaż 20 kg , to będzie super. Mówili również, że to
niemożliwe, żebym wróciła do swojej wymarzonej wagi czyli 55 kg. Spotkałam się
z Adrianem kilka razy, kupiłam też jego książkę Tajemnica Adriana i podjęłam
walkę. Przede wszystkim uwierzyłam, że jest to możliwe, że się uda, nie
wiedziałam w jakim tempie będę chudła, bo jak się to robiło wiele razy , to
metabolizm się staje powolniejszy, a jeszcze 9.11.2011 , jak rozpoczęłam dietę, miałam 56 lat. Dużo
łatwiej chudną młode osoby, bo mają inne ciało i szybszą przemianę materii.
Wspomnę jeszcze , jakie nawyki żywieniowe mnie gubiły - ŚMIECIOWE JEDZENIE,
NADMIAR SŁODYCZY, JEDZENIE RZADKO, ALE DUŻO, BYLE CO I BYLE KIEDY. Jak tyłam,
to w ogóle nie chciało mi się ruszać. Nie mieściłam się w wannie, nie mogłam
zawiązać sobie sznurówek przy butach, nie mogłam robić generalnych porządków w
domu, kiedyś załamała się pode mną drabina - złamał się szczebel i się
potłukłam. Chodziłam , jak "kaczka", dosłownie "nogi mnie nie
niosły ".
Brzuch miałam taki duży, że ludzie ustępowali mi miejsca w
tramwaju czy autobusie. Nie mogłam nawet chodzić, tak mnie bolały nogi.
Koszmar.
Wiedziałam, że pierwszy miesiąc nie będzie najłatwiejszy i
nie był. Ponieważ zmieniłam całkowicie styl życia , organizm zaczął powoli
wydalać toksyny.Miałam silne bóle głowy, skaczące ciśnienie, bóle głowy, byłam
senna i stale zmęczona, bolały mnie kolana. Jadłam 5 razy dziennie , tak ok.3-4 godziny, rano na
czczo piłam 1 łyżkę 6 % octu jabłkowego
na szklankę wody, po 30 minutach jadłam śniadanie - np. 2 kromki VASA posmarowane przecierem pomidorowym, trochę
wędliny drobiowej, sałatka warzywna ( pomidory, papryka, cebulka, rzodkiewka,
rukola, roszponka, sałaty ) z solą o obniżonej zawartości sodu ( firmy Magdisol),
przyprawy ziołowe, trochę oliwy z oliwek, 1 jajko na miękko, 1 szklanka jogurtu
naturalnego, kefiru lub maślanki. II śniadanie - przekąska - jakiś owoc , np.1
banan, na pół godz. przed obiadem woda
z octem jabłkowym , potem np. kasza ( wszelkie rodzaje ) - ok. pół
saszetki, mięso drobiowe lub ryba ( nie smażone ), warzywa, po 3 godz.
podwieczorek - jakiś owoc lub warzywko, przed kolacją znowu woda + ocet
jabłkowy i cała miseczka różnych owoców - przede wszystkim czerwony greipfruit,
1 kiwi , 1 plasterek świeżego ananasa - owoce te kapitalnie uelastyczniają
skórę i przyśpieszają metabolizm. Ocet jabłkowy zawiera pektyny ( błonnik) i 20
związków mineralnych. ( w tym cenny dla serca potas ).Uelastycznia skórę i
przyśpiesza metabolizm. Oczywiście między posiłkami woda, herbatki bez cukru -
zielona, czerwona , ale tylko ta chińska w kostkach. Zero smażonych potraw,
słodyczy, alkoholu. Zrobiłam wyniki badań na tydzień przed rozpoczęciem diety i
3 miesiące po diecie . BYŁAM W SZOKU I
LEKARZE TEŻ. Bez żadnych leków nastąpił całkowity powrót do zdrowia. Wszystkie
dolegliwości ustąpiły. Na początku
bolały mnie kolana i nie mogłam za bardzo się ruszać - tylko chodzenie z
kijkami NORDIC WALKING, bo one odciążają stawy kolanowe. Na rower wsiadłam
dopiero po 4 miesiącach. W pierwszym miesiącu schudłam 8 kg , potem przez 5
miesięcy po ok.5 kg, potem 3-4 , potem 2 kg, aż po roku zrzuciłam w sumie 50 kg
i osiągnęłam wymarzoną wagę 55 kg . To
mi wystarcza. Skórę mam bardzo dobrą , nie sterczy mi brzuch , wyglądam
naprawdę dobrze ( to zdanie moich znajomych ), jak na swoje skończone 57 lat, a
wyniki badań i kondycję mam , jak 20-latka.
Z rozmiaru ubrań 52-54 zeszłam na 38. Cieszę się życiem i
wiem, że CHCIEĆ TO ZNACZY MÓC. I to w sposób naturalny i zdrowy.Wiem, że byłam
uzależniona od tzw. śmieciowego jedzenia i powiem , tak jak alkoholik.
Alkoholik zawsze będzie alkoholikiem , tylko niepijącym. Ja powiem - ZAWSZE
BĘDĘ OBŻARTUSKĄ, TYLKO TERAZ NIE OBŻERAJĄCĄ SIĘ.
Na koniec powiem , że bardzo jestem wdzięczna Adrianowi
Lukoszkowi za danie mi wiary i motywacji ,wiele też zawdzięczam grupom wsparcia
, moim koleżankom i znajomym,
bo wiem, że w grupie siła .
Pozdrawiam Panią serdecznie, Pani Kamilo , widziałam filmik
z Pani udziałem, wykonuje Pani naprawdę super robotę oraz życzę powodzenia.
8. HISTORIA KASI, KTÓRA JEST ZE MNĄ OD POCZĄTKU I SCHUDŁA 17 KILOGRAMÓW!!!
Jak się zaczęło?
Zaczęło sie od tego że, chłopak który był kiedys dla mnie bardzo ważny powiedziała do mnie takie zdanie ; ,, Jeśli schudniesz, będziemy razem". Zabolało mnie to strasznie, jednak po pewnym czasie gdy juz doszłam do siebie, powiedziałam w głębi duszy ,, Dobrze, schudne. Ale zrobie to dla siebie nie dla Ciebie, Ty będziesz żałował swojej wcześniejszej decyzji". W lipcu sie przełamałam, zadzwoniłam do Pani dietetyk, umówiłam sie na wizyte. Pierwsza wizyta odbyła sie 3 sierpnia. strasznie sie jej bałam, jednak jakos poszło:) później była druga i trzecie :) Pierwsze załamanie ,,naszło mnie" w 3-4 tygodniu diety, jednak nie zjadłam niczego czego niepowinnam, płakałam ale jadłam warzywa ugotowane na parze, pamiętam to zdarzenie z przed 3 miesiecy jak dzis:) Teraz się z tego śmieje, wtedy do śmiechu mi nie było. Drugie (i jak narazie odpukac ostatnie ;] ) załamanie minęło jakie trzy tygodnie temu kiedy nie mogłam sie przyzwyczaić do mojego ciała, przeszkadzało mi to jak wyglądam, bardziej niz kiedy sie nie odchudzałam.
Teraz jestem szczęśliwą 19-latką lżejszą o 17 kg! I nadał walcze zostalo mi jeszcze ok 20 kg.
Nie poddam się
Wierzę! Walczę! Wygrywam!
Dzięki Tobe uwierzyłam !
Zaczęło sie od tego że, chłopak który był kiedys dla mnie bardzo ważny powiedziała do mnie takie zdanie ; ,, Jeśli schudniesz, będziemy razem". Zabolało mnie to strasznie, jednak po pewnym czasie gdy juz doszłam do siebie, powiedziałam w głębi duszy ,, Dobrze, schudne. Ale zrobie to dla siebie nie dla Ciebie, Ty będziesz żałował swojej wcześniejszej decyzji". W lipcu sie przełamałam, zadzwoniłam do Pani dietetyk, umówiłam sie na wizyte. Pierwsza wizyta odbyła sie 3 sierpnia. strasznie sie jej bałam, jednak jakos poszło:) później była druga i trzecie :) Pierwsze załamanie ,,naszło mnie" w 3-4 tygodniu diety, jednak nie zjadłam niczego czego niepowinnam, płakałam ale jadłam warzywa ugotowane na parze, pamiętam to zdarzenie z przed 3 miesiecy jak dzis:) Teraz się z tego śmieje, wtedy do śmiechu mi nie było. Drugie (i jak narazie odpukac ostatnie ;] ) załamanie minęło jakie trzy tygodnie temu kiedy nie mogłam sie przyzwyczaić do mojego ciała, przeszkadzało mi to jak wyglądam, bardziej niz kiedy sie nie odchudzałam.
Teraz jestem szczęśliwą 19-latką lżejszą o 17 kg! I nadał walcze zostalo mi jeszcze ok 20 kg.
Nie poddam się
Wierzę! Walczę! Wygrywam!
Dzięki Tobe uwierzyłam !
Swiadomosc
tego ze nie tylko ja mam taki problem, ze sa ludzie ktorzy tak jak ja
potrzebuja pomocy. Blog to wsparcie obcych osob ale czuje sie jakby byla
ze mna wielka rodzina ktora cieszy sie z kazdego zrzuconego grama...
Blog daje mi tez pomysly na to jak moge urozmaicic swoja diete zeby nie
jesc non stop tego samego. Zawsze gdy mam moment zalamania wchodzena
bloga i dostaje dawke energii ktora zacheca mnie do dalszego dzialania:)
DZIĘKUJE WAM WSZYSTKIM !
DZIĘKUJE WAM WSZYSTKIM !
MOJA HISTORIA
Od zawsze miałam problem z wagą. Moi rodzice nie są szczupli, więc i mi przekazali takie geny. Nigdy nie obżerałam się. ZAWSZE byłam gruba, za gruba. Od małego słyszałam kpiny na swój temat od ludzi, któzy otaczali mnie i moją rodzinę. Chłopaki nazywali spaślakiem. Nienawidziłam siebie. Owszem, zaliczałąm spadki i wzrosty wagi, ale zawsze zostawał koszmarny brzuch, który przypominał ciążowy. Nawet lekarka, jak mnie zobaczyłam stwierdziła, że jestem w ciąży.
Nie chciałam tak wyglądać, ale zawsze brakowało mi motywacji. W ciągu trzech lat liceum przytyłam 10kg, Na pierwszym roku studiów dołozyłam chyba jeszcze z 5. Czemu? nieregularne jedzenie, wieczorne kolacje, brak ruchu, fast food..
Do czasu. W moim życiu pojawił sie facet, dla któego postanowiłam się zmienić. Zaczełam cwiczyć i się odchudzac. Brzuszki, skręty, aerobiczna 6. Wówczas nie widziałam nic złego w tym, że on naciskał na to żebym schudłą. Na swój sposób motywował mnie siostra, któa "była gruba, ale schudła". Źle się czułam z tym, że ona ma figurę, o jakiej marzę a ja byłam tłustym pączkiem. Na każdym kroku czułam się upokarzana.
Kulminacją mojego problemu było wykrycie cysty na jajniku i jej leczenie. Dostałam leki, po których przytyłam do 92kg (przy wzroscie 167cm). Na moje nieszczęście, zaraz po zakonczeniu kuracji był ślub siostry mojego partnera, a za 9 miesiecy miał być nasz ślub. Jego rodzina oczywiscie nie omieszkała mnie upokorzyc, a niedoszła teściowa wprost przy gościach weselnych powiedziała że jestem tłusta. Potem mój partner juz nie sugerował, a zmuszał do odchudzania. Czułam się jak śmieć. Związek zaczął się rozpadać przez jego matkę, która mnie nie akcpetowała. w końcu, po 5 miesiącach kłotni rozstaliśmy się. W tym czasie, w czasie kłotni na jego wyraźne polecenie byłam przez 3 miesiece na diecie 1000kcal, co skutkowało spadkiem wagi o 5 kg. Po rozstaniu w momencie jednak przytyłam, potem dostałąm rpace, jadłam nieregularnie, waga nie spadała. Dodatkowo byłąm na psychotropach.
Faktyczny spadek wagi rozpoczął się w czerwcu, kiedy o mały włos nie wylądowałam w szpitalu z podejrzeniem choroby Crohna, a od sieprnia, przez miesiąc potraktowałam się dieta Dukana. Od tego czasu systematycznie waga mi spada, widze to po ciuchach. waże 76kg, a moim marzeniem jest wazyc 65 kg. Od niedawna ćwicze, zmieniłam jadłospis. Trzymajcie kciuki!:) Ula
10. Kolejna wspaniała historia <3
Hej! Co prawda nie walczyłam wraz z Tobą i z Twoim blogiem
od początku, ale teraz po roku, gdy schudłam -13kg z pewnością zacznę, bo u
mnie to jeszcze nie koniec. Ważyłam 79,5kg, ważę 66,5kg :-)
Mam na imię Patrycja i jestem 18-letnią Poznanianką.
Dokładnie rok i miesiąc (prawie) temu postanowiłam, że nie tak dalej być nie
może. Nie czułam się w swoim ciele, miałam przez to wiele, wiele problemów.
Problem z nadwagą zaczął mi się w szkole podstawowej, kiedy główną atrakcją był
sklepik, a lekcje wf'u były takie jak na kilkuletnich przystało... czyli teraz
dla nas, śmiechu warte. Dodatkowo każde wakacje mnie rujnowały, ekipa znajomych
na osiedlu, odwiedzanie sklepu co 10 minut i jedzenie różnych rzeczy. Od 2011
wiele razy próbowałam się odchudzać, ale nie wychodziło. Nigdy nic nie
zrzuciłam i to też mnie de-motywowało. Prawdą jest, że w wieku 5 lat zaczęłam
trenować pływanie. Niestety w 1 klasie gimnazjum, czyli gdy miałam 14 lat,
musiałam moją miłość porzucić, ze względu na poważną kontuzję kolana. Pływanie
zawsze było moją ogromną pasją, nie wyobrażałam sobie bez niego życia. Ale cóż,
zdrowie ważniejsze. W gimnazjum zaczęłam jeszcze bardziej tyć, nie radziłam
sobie na wfie. I po pół roku w LO, zdałam sobie sprawę, że tak być nie może!
Udałyśmy się z mamą na mój basen i tam spotkałyśmy moją obecną trenerkę.
Zawdzięczam jej naprawdę wiele. Stwierdziłyśmy z mamą, że muszę mieć kogoś na
siłowni, kto mnie poprowadzi, pomoże, bo inaczej sama nie dam rady. I moja
trenerka stała się trenerką od... wszystkiego. Pływanie (które kontynuuję bez
względu na kontuzje, oszczędzam kolano, a bez pływania żyć nie umiem!),
fitness, siłownia, bieganie... a także serce, bo nie wyobrażam sobie bez niej
życia. Bez niej poddałabym się nie raz, a i mogłoby mnie na tym świecie nie
być, przez różne próby zniknięcia z tej ziemi. Ona zawsze mnie ratowała :-)
I 19 stycznia 2012 zaczęłam treningi. Teraz mamy luty 2013 i
w rok schudłam 13kg, i mimo że to był bardzo ciężki rok, dałam radę. A dla mnie
to nie jest koniec, TO JEST POCZĄTEK!
Teraz mam dwie dodatkowe motywacje - zdjęcie na Facebooku,
pokazujące moją metamorfozę, po którym zostałam niesamowicie dowartościowana
oraz Twój blog. DZIĘKUJĘ! :)
11. Historia Asi :)))) MINUS 18 KILOGRAMÓW
Moja historia prawdę mówiąc nie jet zdumiewająca i
zaskakująca
Ważyłam 84kg przy wzroście 161cm, przyjaciółki jakoś w
styczniu 2011 r zaczęły kombinować jak mi pomóc i zaczęły przebąkiwać coś o
siłowni itp., a ze względu na to jak wyglądałam nie chciałam, bo się szybko
męczyłam no i głupio było mi iść na siłownie gdzie wszyscy tacy wysportowani
więc temat ucichł, aż do marca 2011 r. Rano zadzwoniła do mnie przyjaciółka, że
właśnie kupiła dietę w internecie i że jedzonko jest całkiem spoko, wiec
pomyślałam czemu nie. Tego samego dnia zaczęłyśmy ją stosować ... na początek
białka (głownie w postaci, chudych twarogów, jajek, ryb upichconych w rękawie w
piekarniku i kurczaka z patelni teflonowej), aby przyspieszyć metabolizm i
ruszyć zapas w postaci tkanki tłuszczowej potrzebnej do trawienia tego białka.
Po ok tygodniu wprowadziłam owoce i warzywa (te ostatnie w ogromnych
ilościach). WAGA SIĘ RUSZYŁA! (oczywiście w dół) no to jak to zobaczyłam to
weszło we mnie nowe życie i wiara ... posiłki 4/5 razy dziennie (wszystko chude
i stałam się maniaczką czytania etykiet), ZERO słodkiego no i dużo wody.
Później usłyszałam o kroplach ziołowych odchudzających z Herbapolu które dodaje
się do wody. Jest to koncentrat z ziół (koper włoski, anyż i coś tam jeszcze) i
na litr wody daje się MAX 5 kropli ! Na początku mi nie smakowały lecz się
przyzwyczaiłam, a później już się obyć bez nich nie mogłam i tak chudłam na
samej zmianie diety. W czerwcu zaczęłam chodzić na siłownie co stało się moim
uzależnieniem! Chodziłam tam codziennie, a czasami zdarzało się, że 2 razy
dziennie jak miałam zły dzień, aby troszkę endorfin dostarczyć sobie. To było
miejsce gdzie nie myślałam o tym co się dzieje w moim życiu tylko aby dobrze
wykonać ćwiczenie. Stosowałam ją trochę jak terapię i miejsce na poprawę humoru
Przyjaciółka wyjechała do Włoch na staż, a moje całe wakacje moje polegały na
praktykach w firmie w ciągu tygodnia, a w weekendy dorywczej pracy (aby
uzbierać kasę na wyjazd) no i codziennie wieczorami siłownia
W końcu uzbierałam kasę na wyjazd do Włoch w sierpniu. Jak
przyjechałam to przyjaciółka, aż nie mogła mnie poznać i było to bardzo miłe Z
rozmiaru 44/46 zeszłam do 38!!!!
Niestety po wakacjach się trochę rozbestwiłam i
zrezygnowałam z diety i jadłam i piłam co dusza zapranie (hulaj dusza piekła
nie ma), aż do teraz! Przytyło mi się znowu (około 6kg) do czyli 72kg (w
styczniu 2013) od września 2011 roku co nie jest tragicznym wynikiem, ale ja
się czułam okropnie. Od miesiąca znowu zaczęłam jeść jak wcześniej tj.
zrezygnowałam ze słodkiego, chude białka, warzywa i aktualnie dostępne owoce
(ogromne ilości świeżych ananasów!!). Aktualnie pisząc to jem na obiad rybkę z
rękawa i seler konserwowy (polecam jest pycha pomimo, że całe życie byłam anty
seler!) wymieszany z jogurtem naturalnym. Co do kolacji nie trzymam się godziny
18.00 i już zero jedzenia, o nie! zazwyczaj wieczorem ostatni posiłek jem koło
20.00 a nawet 21.00 ze względu, że późno chodzę spać i najczęściej jest to
jogurt z musli.
Co do chleba to tylko max 2 kawałki dziennie i oczywiście
pełnoziarnisty (polecam taki trójkątny z Lidla, lub taki podłużny pakowany po 6
kawałków chlebek Owsiany)
Aktualnie na liczniku mam 66 kg, a celem jest około 57kg
więc jeszcze trochę przede mną ale do wakacji jeszcze parę miesięcy
12. Historia Mojej Puszi- MINUS 15 KILOGRAMÓW!!!
Aniele! :*Myślę, że tej wiadomości spodziewałaś się
najmniej. Stwierdziłam, że jednak powinnaś wiedzieć ile Ci zawdzięczam.
Dokładnie pamiętam dzień w którym Cię poznałam, dokładnie też pamiętam jak
wyglądałaś wtedy i kiedy widzę Cię teraz mam wrażenie, że to nie ta sama osoba.
Poznaję Cię tylko po tym WIELKIM, PRZEOGROMNYM i WIECZNIE OTWARTYM NA LUDZKIE
PROBLEMY SERCU!
Kiedy Ty zaczynałaś swoją walkę mi sypał się „mój mały
świat”, zajadałam swoje smutki kiedy tylko mogłam, budziłam się rano i
oczywiście nie jadłam śniadania, biegłam na uczelnie zamiast czegoś konkretnego
zajadałam się tam słodyczami, wracałam wieczorem do domu i na noc objadałam się
taką ilością słodyczy i nie tylko, że jak teraz o tym pomyślę to nie mieści mi
się to w głowie. Aż pewnego dnia stanęłam na wadze i na „liczniku” wybiła
magiczna cyfra 80…
Nie docierało do mnie co robię z sobą i ze swoim zdrowiem,
zamiast aktywności fizycznej wolałam płakać w łożku, wchodzenie na czwarte
piętro w bloku sprawiało mi coraz większy problem, więc uciekłam się do windy,
zamiast chodzić na wydział na pieszo ścieżką, wsiadałam w autobus, to co, że
jechał okrężną drogą. Spodnie zaczęły robić się za małe, sukienki zbyt krótki i
zbyt obcisłe, ale to też nie był problem. Wszystko mi pasowało… do czasu…
Natknęłam się przez przypadek na swoje stare zdjęcie,
porównałam je ze swoim odbiciem w lustrze i mówiąc szczerze nie wyglądało to
zbyt ciekawie. Nie wierzyłam jednak w to, że sama mogę coś osiągnąć… Zmotywować
się, zmobilizować…
Ale i tak największą motywacją byłaś Ty… przyszłam wtedy na
Oświecenia, żeby Maja pomalowała mi włosy :D Minęło kilka miesięcy od Twojego
startu, a Ty ciągle walczyłaś, widziałam ile radości daje Ci każdy zgubiony
kilogram, widziałam jak walczyłaś ze swoimi słabościami, widziałam jak dobrze
potrafiłaś się bawić bez alkoholu i wtedy właśnie uwierzyłam, że ja też mogę,
że przecież walczę o siebie, swoje dobre samopoczucie, zdrowie i swój wygląd!
W maju zaczęłam walkę o siebie, byłaś moją inspiracją,
nakręcałaś, Twoje zdjęcia przed i po przemianie nadal są moją tapetą.
W lipcu dodatkowego kopa dodał mi Twój blog. Mogłam na
bieżąco obserwować Twoją walkę i przez to wzbogacać swoją. Pełną wyrzeczeń,
pełną łez, słabości, mętlik w głowie i ta bezsilność… Mówiłam sobie nie dasz
rady… I zaraz potem myśl jak to nie dasz rady?! Przecież walczysz o siebie!
Mamy teraz styczeń, mi od około miesiąca utrzymuje się waga
65 kg. Zrzuciłam z siebie ciężar 15 kilogramów. I wiesz co? Jest mi z tym
najlepiej na świecie!
Nie odpuściłam, pewne nawyki weszły mi w krew, nie wyobrażam
sobie teraz dnia bez jakiejkolwiek aktywności fizycznej, nawyki żywieniowe też
nie dają o sobie zapomnieć J
Żadne słowa nie oddadzą tego ile zrobiłaś dla mnie, ile
nazmieniałaś w mojej psychice ale z całego serducha Ci DZIĘKUJĘ! <3
Dziewczyny moje gratulacje!
OdpowiedzUsuńOby więcej takich historii z pięknymi fotkami w tej zakładce;]
Myszuś
Gratuluje :) sama jestem w trakcie "wojny" z mim tłuszczykiem na razie wygrywam 10kg na minusie aczkolwiek wczoraj i dzisiaj troszkę odpuścilam wygrala czeko czeko czekolada ale co tam raz na jakiś czas można. Moim celem jest jeszcze 15 kg
OdpowiedzUsuńGratuluje :) Madzie fajna dupeczka :) Elwira ma dobry cyc ;) Olga mrauuu ;)
OdpowiedzUsuńKilka lat temu w przeciągu pół roku schudłam ponad 30 kg. Po ponad roku wszystko wróciło :/ Dzisiaj walczę na nowo. Zaczynałam z wagą 99, na dzień dzisiejszy 86,5. Wszystko ładnie, pięknie tylko tak bardzo boję się ponownego efektu jojo ...
OdpowiedzUsuńdziewczyny bardzo wam dziekuje za wasze historie, za to dajecie rade i budujecie wiare ze można , że da się zrzucić te cholerne kilogramy!! a ja dzisiaj dołączam do Was: pisze e-maila do Kamili i ruszam:)trzymajcie kciuki!! a ja trzymam za Was!!
OdpowiedzUsuńBrak słów....................
OdpowiedzUsuńRewelacja! Za pół roku zawisnę na tej ścianie. Obiecuję to i tak będzie! :)
OdpowiedzUsuńGratuluje dziewczynom, szkoda tylko Kamilo że nie pokazujesz tu reszty dziewczyn które walczą z wagą i są dumne z tego co udalo im sie zrobic, mam nadzieje ze to sie zmieni :)
OdpowiedzUsuństudiuje, pracuje, odchudzam się, prowadzę bloga. Robię co mogę, zeby wszystko uzupełniać, ale brakuje mi czasu :))) mam kilka historii i napewno pojawią się tu w tym tygodniu:)))
OdpowiedzUsuńGratuluję wszystkim, którzy osiągnęli sukces.
OdpowiedzUsuńKochana Kamilo! czytam Twojego bloga od godziny. Nie jest to moja pierwsza wizyta tutaj, bo ta była w dniu emisji "Pytania na śniadanie" z Twoim udziałem. Niestety skończyła się tylko zerknięciem.Teraz żałuje bo gdybym już w tamtym dniu wystartowała w drogę po wymarzone "75" na wyświetlaczu wagi, dziś z pewnością byłabym bliżej sukcesu. Jednak powróciłam, bo zrozumiałam, że tak dalej być nie może! Mam 177 cm wzrostu i ważę 110 kg!Szybko licząc 35 kg trzeba posłać do diabła! Mam dosyć chodzenia w workowatych ubraniach, które w mojej głowie przykrywają fałdki! Idzie wiosna, idzie lato. Mam dosyć tłumaczenia sobie, że w długich dżinsach nie jest mi gorąco podczas 30 stopniowego upału. Chce chodzić w sukienkach! Pierwszego marca skończę 25 lat. Chcę zrobić mega imprezę urodzinową i być na niej gwiazdą, a nie tylko tłustym pączkiem jakich w swoim życiu zjadłam już tysiące...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !
duya88
Chce założyć sukienkę!
Duya, możemy zbierzemy siły i zaczniemy razem? Ja co prawda nie przeczytałam całego bloga,ale oglądałam pytanie na śniadanie i Kamila mnie "zaczarowała". Ja mam 176 cm wzrostu i 106 kg wagi. Jestem trochę starsza od Ciebie bo mam 37 lat i dwojkę dzieci. Oprócz tego cellulit i rozstępy -ale co tam:) Mąż na szczęście kocha tak jak wcześniej-tylko że ja coraz gorzej czuję się w swojej skórze:(. Pozdrawiam wszystkie dzielknie walczące:)
UsuńAgnieszka
Hej.podziwiam was dziewczyny , ja tez mam problem ale nie wiem czy dojrzałam do takiej decyzji...powoli się o tym przekonuje...wy pewnie już macie dużo mniej bo jest już prawie sierpień ,,dzisiaj dopiero znalazłam tego bloga po przeczytaniu w gazecie artykulu kamili/pozdrawiam
Usuńa ja chce schudnąć po to żeby moc w końcu zajść w ciąże, wiem ze być może w trakcie niej znowu nabiorę zbędnych kilogramów ale będę mieć motywacje żeby znowu zawalczyć;))dziękuje że jesteś i dajesz inspiracje, pozdrawiam Kaśka
OdpowiedzUsuńco do ciąży to mam tak samo po prostu musze aby moje największe marzenie się spełniło
OdpowiedzUsuńwitajcie. jestescie namacalna motywacja tego, czego tak ciezko osiagnac. szukam wsparcia, bo samej ciezko. waze 71, chce zejsc do 60. niby niewiele a tak ciezko. podkreslam ze jestem "stale" na diecie i potrzebuje kopa w tylek. pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńja mam to samo niby mało chce zrzucic bo jakies 10 -12kg ale jestem 2 tygodnie na diecie ćwiczę zumbę i waga stoi boje się ze się załamię i po prostu przestane to robić :( dlatego tutaj jestem i tez potrzebuję kopa w tyłek chyba :)
Usuńcześć dziewczyny :) super że sa osoby które pomagają i dają motywacje i kopa w tyłek i dzięki którym wiem, że mi tez się uda. jestem na diecie od 2 tygodni i schudłam 1,8 kg jestem z siebie dumna. mam czasem chwile słabości, żeby sięgnąc po coś słodkiego pomóżcie. muszę zgubic jeszcze 16 kg. pomożecie? marta :)
OdpowiedzUsuńcześć laseczki!
OdpowiedzUsuńpowiem wprost! dałam ciała! wystartowałam 17 stycznia. trzymałam się solidnie, ale dziś pojawił się efekt odstawienny w postaci delirki i to dosłownie( chodzi o słodycze)!ręce trzęsły mi się jak alkoholikowi na detoksie no i.... zgrzeszyłam! 3 ciastka i grzesiek w czekoladzie! ;/ mam takie wyrzuty sumienia. nie potrafię powrócić do stanu przed chwilą słabości...dlatego czytam, czytam i jeszcze raz czytam co piszecie, co pisze Kamila...warzę już 106,9 kg czyli zanotowałam ponad trzy kilowy spadek, ale nie umiem się nim cieszyć przez to dzisiejsze zajście.... eh! ;(
duya88
Nie poddawaj się! Wiem doskonale co czujesz, bo miałam tak nieraz, wiem jak cholernie ciężko jest przestawić myślenie ze "zjadłam coś, czego w moim mniemaniu zjeść nie powinnam, więc koniec diety" na "ok, zgrzeszyłam, ale walczę dalej niezależnie od tej wpadki". Nie mniej jednak wciąż nad tym pracuję i wiem, że to jest mega ważne, w przeciągu ostatnich dni nawet nie raz zdarzyło mi się zjeść coś nadprogramowo, ale nigdy nie pociągnęło to za sobą konsekwencji w postaci totalnego obżarstwa zaraz po "grzeszku", czy zawalenia diety, a pozytywne efekty i tak są :) Naprawdę nie warto zaprzepaścić tego, co już osiągnęłam, by znów zaczynać od nowa. Najlepiej w takich sytuacjach od razu iść spać, a rano zacząć z nową siłą, jakby dzień wcześniej się nic nie stało :) Trzymam za Ciebie kciuki!
UsuńA tak btw. kto zabronił słodyczy na diecie? Na diecie dopuszczalne wszystko z umiarem, oczywiście pewne rzeczy lepiej wykluczyć, ale tylko te, bez których jakoś da się żyć. U mnie np. jest to alkohol, chipsy, różnego rodzaju słone przekąski, fast foody - chociaż czasem mnie najdzie i nic nie poradzę ;)
króliczyca
A poza tym zjadłaś naprawdę mało, uwierz mi, że nie będzie przez to konsekwencji na wadze o ile się tylko nie poddasz. U mnie zazwyczaj kończyło się na całej paczce ciastek, kilku wafelkach, czekoladzie i niezliczonej ilości cukierków, pomiędzy oczywiście coś na zmianę smaku... eh no ale ja jestem jedzenioholiczką, tzn. walczę z tym, więc wolę sobie wmawiać, że nie jestem, a już niedługo pewnie faktycznie nie będę :)
Usuńkróliczyca
Kobitki drogie:)
OdpowiedzUsuńJa zaczęłam 5 stycznia 32 lata, 178 cm 95 kg a w udzie w najgrubszym miejscu 74 cm. Wiedziałam już po Sylwestrze że ten rok będzie dla mnie przełomowy i postanowiłam zrzucić 30 kilo. Spisałam sobie " 10 przykazań" , ale w sumie wyszło 7. Podpisałam się pod tym i przyczepiłam na drzwi lodówki. Obok, 2 dni później, trafił mój rozkład dnia. Rozplanowany co do godziny, wyznaczone godziny na posiłki, czas na spacery z psem, ćwiczenia, no i czas dla dzieci(3) i męża . W domu mam niesamowite wsparcie, ale i pokusy, bo to ja gotuję dla całej rodziny. Powiem tyle, kupuję im też razowy chleb, więcej warzyw, owoców. W związku z tym że rowerek stacjonarny jest w domu to i dzieci czasem pojeżdżą sobie. Wdrażam zdrowe odżywianie dla wszystkich ale łatwo nie jest. No dla mnie jest super. Na dzień dzisiejszy 2,700 mniej na wadze, w udzie ubyło 3cm, w biodrach 3cm ,a w pasie 2. Czuję się fantastycznie. Założenie jest takie, mam rok na zrzucenie 30 kg tak aby już nie wróciły. Powodzenia dziewczyny, będzie dobrze, musi być:)) Jestem po zakrzepicy żył mózgowych( w marcu jeszcze rezonans) więc musi być dobrze. Trzymam kciuki za siebie i za was:D
...bardzo motywujace jest to co napisałas i napewno sie uda ...jak nie teraz to kiedy!!!!! Ja walcze o 20 kg mniej i wiem ,ze tym razem zgubie je i w wakacje bedzi mnie mniej choc o 10 kg a do Sylwestra osiagne swój cel. TO TYLKO ROK :-) a potem tyle kolejnych tak PIEKNYCH ... Pozdrawiam Dorota, Cambridge
UsuńI właśnie takie podejście jest najlepsze. Dziś moja mama stanęła na wadze a tam 100 wybiła. Przy jej 164 cm to dużo za dużo. Stwierdziła, że spróbuje, a ja Ją będę wspierać:)
Usuńdziendobry przepraszam ze to pisze ale ja od 4lat jestem na diecie 1200kcal i ani kg nieschudlam juz przestaje wiezyc w diety doradzcie co mam zrobic bo czytajac te wypowidzi to u kazdego odrazu widac efekty a ja niemoge nic schudnac no masakra
OdpowiedzUsuńNie wiem jak jesteś nastawiona, bo to ma ogromne znaczenie. Sport, albo po prostu ruch, dużo ruchu. Bez tego nic nam nie ubędzie. Właśnie wczoraj przeczytałam że bieganie rano na czczo powoduje o 300% szybsze spalanie kalorii. Lecz można sobie pozwolić na 20-30 minut takiego treningu na czczo bo po tym czasie organizm bierze energię z mięśni , a nie z tkanki tłuszczowej, o co nam chodzi. Ja dzisiaj o godz 5:50 pobudka i szybki spacer z psem, taki jak sportowi chodziarze. To działa. Później jednak trzeba uzupełnić białko. Więc śniadanie to w większej ilości biały chudy twaróg, kefir, papryka, plasterki ogórka i dwie kromki żytniego, razowego chleba z ziarnami. I taki skład mi wystarczy na 3-4 godziny i głodna nie jestem. Nie liczę kalorii, wybieram produkty o najniższej zawartości kalorycznej i jakoś idzie w dół. Ja życzę powodzenia:)
UsuńNo moi Drodzy, dziś stuknęło - 3300g, czyli od 24.01.2013 -600g mniej.Jutro znowu zaczynam aktywnie. Dołączacie się?
UsuńDroga Kamilo, zobaczylam Twoj artykul w SL i wiesz jak sie odchudzic jak nie ma sie w domu wsparcia a internetowy klub wspieraczy nie zawsze daje rade pocieszyc? Walcze od dawna z kg, ale teraz po ciazy i z niedoczynnoscia tarczycy jest masakra.... Potrzebuje pomocy i siegam po nia ale ciezko zmotywowac sie do dzialania :( dajesz pozytuywna energie, to trzeba przyznac! :] tylko co zrobic jak w domu zero pomocy za to duzo pretensji....
OdpowiedzUsuńWitam...czytam i czytam...słowa zjawiskowych ludków z ogromem siły...a może znajdzie się ktoś z 3miasta do wspólnego wspierania sie i wymiany doświadczeń ? ;)
OdpowiedzUsuńja jestem z 3miasta :)
Usuńi ja jestem z 3miasta :-D schudłam 22 kilogramy w ciągu roku, a moja historia jest powyżej :-) dacie radę dziewczyny :-*
UsuńJestem słabą kobietą i popełniam grzech obżarstwa codziennie wieczorem. Potrafię cały dzień trzymać dietę, przychodzi wieczór i się zaczyna. Przekonuję się, że ok: jeszcze dzisiaj coś zjem, ale od jutra koniec z tym nałogiem. I tak dzień w dzień. Myślę że mam bulimię, z tym że nie wymuszam wymiotów. Ważę 99 kg i nienawidzę swojego ciała. Zamknęłam się w czterech ścianach i nie radzę sobie sama z moim problemem. Muszę schudnąć żeby odzyskać dawną pewność siebie i poczucie wartości. Potrzebuję pomocy.
OdpowiedzUsuńTo nie bulimia, tylko jedzenioholizm. Wiem, bo sama się z tym zmagam. Pamiętaj: "nie ma jutra, bo zawsze, kiedy się budzimy jest dzisiaj" - powiesiłam sobie to nad łóżkiem i czasem pomaga :) Jakbyś potrzebowała wsparcia to napisz marikkapss@wp.pl, a jak jesteś z Poznania to zapraszam na siłownię tylko dla kobiet. Ja sobie chwalę, poza tym dzięki ćwiczeniom, mimo częstych napadów jedzenia udaje mi się jakoś utrzymać wagę (schudłam już 15 kg, ale niestety nie zdrową dietą), a i wciąż staram się zrzucić to, co zostało. Niestety najczęściej co ciężką pracą zrzucę, po 2 dniach obżarstwa wraca i tak w kółko, ale nie poddaję się :)
Usuńkróliczyca
ja tez mam juz otyłość ale zabieram się na poważnie za siebie warto walczyc o swoje zdrowie, lepsze samopoczucie nie myśl ze mi łatwo, ale chcę Cie przekonać nie poddawaj się. Naszym kopem powinna byc juz nasza waga dużo za duża, wielkim pocieszeniem jest ze przy takiej nadwadze kilogramy szybko spadaja zaczynasz? odezwij sie to podeśle ci dietę jak chcesz od dietetyczki warto zamieniac czipsy słodycze warzywami
UsuńA dla osób które nie mogą pozbyć się nadwagi lub otyłości, wytrwać na diecie, kompulsywnie objadającym się polegam www.ctzo.org
OdpowiedzUsuńMoja Dorotka!!!!
OdpowiedzUsuńwczoraj rozmawiałam z bohaterką Dorotą :) Walka z otyłością trwa i ...zaraziła mnie również Drodzy Państwo ...ZACZYNAM :)
A Wam cholernie GRATULUJE :)
SOIKA
GRATULUJE
OdpowiedzUsuńJa też zaczynam od dziś:))) Jestem pewna że dam radę
OdpowiedzUsuńtez zaczelam dzis i chce do was dolaczyc jak to zrobic??
OdpowiedzUsuńSchudłam 8 kg od początku stycznia huraaaaaaa
OdpowiedzUsuńja schudłam w tydzień 3,5kg:)
OdpowiedzUsuńtakim ludziom to tylko zazdrościć :)
Usuńsuper dziewczyny!!! wyglądacie o niebo lepiej, oby tak dalej!!! mogę poprosić o adresy blogów? :)
OdpowiedzUsuńJa mam problem ale zamiast waga w dół to idie w góre nie umiem się trzymać ostrych diet :(
OdpowiedzUsuńOd 9 stycznia ubyło mi w sumie 9,2 kg. Do pełnego sukcesu brakuje jeszcze 23 ale na to mam dużo czasu.
OdpowiedzUsuńMoje gratulacje! Ja nie mogę się zmobilizować, a mam 25 kg nadwagi (moja zmora to słodycze). Jak to zrobiłaś i czy jesteś na jakiejś specjalnej diecie?
Usuńsylwia
5 posiłków dziennie, to podstawa. Na śniadanie jem zawsze owsiankę.Mieszankę robię sama: płatki górskie (tylko nie błyskawiczne) otręby żytnie, ziarna słonecznika, płatki migdałów, siemie lniane, rodzynki. 6 łyżek tej mieszanki , pół banana, ćwiartka jabłka( drobno pokroić), zalewam mlekiem aby tylko płatki były zakryte i do mikrofali , ja lubię bardzo ciepłą.
UsuńSłodycze, było ciężko przez 2 tygodnie, a teraz jak mam chęć to sięgam po jabłko, marchew lub paprykę. Wczoraj miałam urodziny więc torcika kawałek zjadłam.
Nie jem tłustych potraw,schabu ani karkówki, żadnych sosów.
Mięso chude, filety z indyka najlepsze,z kurczaka też jem. Brokuły, mnóstwo sałaty( aktualnie lodowej),kapusta pekińska, generalnie full warzyw.
I ćwiczenia, 40 min. 5 razy dziennie.
Uwierz w siebie, na pewno się uda.
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin!!! Dziękuję za wskazówki i mam nadzieje, że wytrwam w moim postanowieniu (zero słodyczy i dieta). Wczoraj zaliczyłam 5 km na bieżni, dzisiaj są zakwasy ale wezmę przykład z Ciebie.
UsuńPozdrawiam
Sylwia
Dziękuję za życzenia :)
UsuńŻyczę powodzenia:) Zapraszam na mój prof Fb. Ania Gaczyńska.
Mam tam fotkę z moim planem dnia i postanowieniami. Warto sobie zrobić coś takiego .
A jutro jadę na zawody kulturystyczne i fitness. Jeszcze większa mobilizacja do pracy nad sobą( jadę jako manager).
moje marzenienie poddac się powiedzieć schudłam 10 czy 20kg! i postanawiam tu i teraz zaczynam walke z moimi kilogramami, dietę juz mam od dietetyka nic tylko działać! WIERZĘ ŻE TYM RAZEM SIĘ UDA! nie poddam się i pochwalę się całemu swiatu!
OdpowiedzUsuńzaczynam od dziś! Kasia waga 92kg
Witam jutro wesele znajomych a ja znowu bede najgrubsza na imprezie.Mam 170cm wzrostu i 103kg.Trudno ale to bedzie ostatnie takie wesele.
OdpowiedzUsuńWitam wszystkich ...z wielkim zawstydzeniem chcę powiedziec,że ...poraz setny w tym tylko roku jestem na diecie od 6 dni...moja waga jest monstruala:160 kg żywej wagi przy wzrośćie 167 cm(
OdpowiedzUsuńTak ,tak ...wiem :jak mogłam się doprowadzić do takiego stanu?
Jest ,jak jest:prolemy z oddychaniem ,kołatania serca,bóle kręgosłupa ,stawów,lęki przed ludźmi et.c et.c
Mam nadzieję ,że będziecie ze mną .
Jasne, że będziemy!!!! zobacz jak Kamila sobie radzi ! wszystkie sobie radzimy i Ty też dasz rade :))
Usuńpozdrawiam
Asia (historia opisana wyżej -18kg ale AKTUALNIE JEST -21KG!!!!!)
historia Puszi to też już nie -15 kg a - 19kg <3
UsuńIle można schudnąć w 2 miesiące?
OdpowiedzUsuńGorące gratulacje dziewczyny...jesteście bardzo dużym motorem motywacyjnym. Odchudzam się od miesiąca i schudła 8 kg i będę dalej walczyć,jak dojdę do 15 kg spadku to opisze wam swoją historie i dodam zdjęcia.
OdpowiedzUsuńWielkie gratulacje dla wszystkich kobietek ! Również walczę ze złymi nawykami i zbędnymi kilogramami ! Obecnie moja waga 66 kg ( wzrost 163 ), schudłam 7 kg i dalej walczę, chcę zejść do wagi 56 kg. Z tym, że teraz nie uznaję żadnych "super cudownych diet" - jem 5 razy na dzień zdrowe jedzonko, nieprzetworzone, tj. warzywa, owoce, zboża, rośliny strączkowe, półtłusty nabiał i jajka ( wiele rzeczy kupuję w sklepach ze zdrową żywnością )
OdpowiedzUsuńi OBOWIĄZKOWO codziennie 1,5 godzinki ruchu ( np. spacery, orbitrek, rozciąganie, aerobik). Nie liczę kalorii, a inspirację czerpię z książek Pani Bożeny Żak-Cyran. Wiem,że to co jemy ma ogromny wpływ na nas ! Zależy mi nie tylko na szczupłej figurze,ale PRZEDE WSZYSTKIM na zdrowiu! Pozdrawiam ! Mam nadzieję,że po swojej walce i ja będę mogła opisać tutaj swoją historię ! Pani Kamilo trzymam kciuki za Panią i za wszystkie walczące ! Izabela
od pieciu lat chce schudnac 8 kilogramow i ....nie moge.Waze tylko 67,5 kg ale nie moge sie wziac za siebie!!!
OdpowiedzUsuńDziewczyny Gratulacje:) Motywujecie mnie do działania. Własnie zaczełam swoja walkę o siebie. Ubyło mi 1 kg zostało jeszcze 17 kg ale wiem ze dam rade.
OdpowiedzUsuńWitam,dziewczyny jestem czytam bo mam oczywiscie tem sam problem tylko jestem sama nie mam nikogo z kim mogła bym się wspierać .Może jest tu ktoś z okolic Sosnowca kto też chce zacząć coś ze sobą zrobić?
OdpowiedzUsuńdodam jeszcze że przy wzroście 166 ważę 85kg
OdpowiedzUsuńmój mail justysia2909@wp.pl
OdpowiedzUsuńWitam wszystkich bardzo serdecznie i jak zauwarzyłam te komentarze (niektóre) sa z dość dawna ale walka jest nadal aktualna i to się liczy. Jestem kobięta o dość poważnym już wieku(choć nie poważą) i czytam ten blog od kilku dni i jestem z Wami całym sercem. Ważyłam 134 kg i udawałam że nie widze problemu. Od liku tyg. jestem na diecie i schudłam 12kg z czego jestem ogromnie dumna chociaż wiem że jeszcze wiele przedemną mam tylko nadzięję że może ktoś zbliżony do mojej wagi odezwie sie do mnie i poodchudzamy sie razem. Życzę Wam i sobie wytrwania i dużo,dużo samozaparcia. R.
OdpowiedzUsuńczytając te wszystkie wspaniałe historie,aż się poryczałam...chciałabym byc ta nastepną...może kiedyś mi się uda.
OdpowiedzUsuńJestem już tutaj ponad rok - to Kamila mnie zmotywowała - przewartościowałam swoje potrzeby - chcę być w tak dobrej kondycji jak jestem - a nawet udało mi się zmotywować dwie osoby (i to mężczyzn) do zmiany nawyków żywieniowych i zdrowego trybu życia - Kamila nadal jesteś motywacja dla wielu! Moja waga oscyluje na poziomi 54-56 kg - 4 razy w tygodniu treningi i coraz więcej mięśni coraz mniej tłuszczu!!!
OdpowiedzUsuńJak nauczyć się żyć bez słodyczy? Oto moje pytanie...
OdpowiedzUsuńja mialam ten am problem nie moglabym zyc bez slodyczy ja nigdy i pomogl mi moj maz proste jak budowa cepa :poprostu ich nie kupuje i nie mamnic slodyczowego w domu i od 1,5 nawet mnie do nich nie ciagnie !!!serio !!jest jeszcze jeden sekret musisz wyeliminowac z jadlospisu wszystko wszaystko co ma cukier przejrzyj cala szafe jak tylko zobaczysz w skladzie cukier ..wywal!!!!!tym sposobem nie nedziesz mec skokow cukru krwi i napadow "chcicy na slodycze " pozdrawiam!!!
UsuńKamila, podziwiam Cię za wytrwałość, założyłaś wspaniałego bloga. Jestem na początku swojej diety. Dałaś mi motywacyjnego kopa :)
OdpowiedzUsuńGratulacje dla dziewczyn..Dalszej wytrwałości tylko życzyć :)
OdpowiedzUsuń_______________________
mizernezmiany.blogspot.com
Witam.Przeczytałam artykuł nr7 jakbym czytałam o sobie.Mam 42 lata,astmę oskrzelową ,dyskopatię ,bóle kręgosłupa,niedoczynność tarczycy i ponad 40 kg do zrzucenia.Po przeczytaniu artykułów zaczynam odchudzanie.Dam znać jak schudnę.Pozdrawiam wszystkich.
OdpowiedzUsuńWITAM serdecznie!!! Gratulacje ogromne! Dziewczyny, jestem pełna podziwu, dla Wasze wytrwałości, wytrwałości i jeszcze raz wytrwałości!!! Sama ważę 118 kg przy wzroście 168 i zamiast chudnąć, to na przestrzeni ostatnich lat widzę, ze jest mnie coraz więcej...i zbieram się, szukam w sobie motywacji do wejścia w długi proces odchudzania. Chciałam Was spytać, w jakiej kondycji jest Wasza skóra, po dużych schudnięciach, 30 kg np. Co się dzieje ze skórą z brzuach? Czy wiszący fałd skórny jest nieunikniony? Jak sobie z tym radzicie?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !!
grazyn77
Super efekty drogie Panie.
OdpowiedzUsuńW zimowe wieczory polecam Kalistenikę. Sposób na ćwiczenia bez przyrządów.
Chętnie pomożemy w ułożeniu Planu treningowego na naszej stronie.
Hejterki trzymajcie się mocno, bo za chwile wiatr w oczy zawieje.
OdpowiedzUsuńCzary Mary mówię ja,
By powiedzieć, gra już trwa!
Chcesz napisać brzydkie słowo,
Karma do Ciebie wróci na nowo.
Zły los czeka osobę od zawiści,
By wybić jej z głowy chęć nienawiści,
Przemyśl dwa razy, każde swe słowo.
By nie płakać ze smutku, od razu myśleć głową.
OM MANI PADME HUM
Redakcja Miasta Kobiet - TVN Style, przygotowuje program poświęcony kobietom, które postanowiły zmienić swoje życie, zaczynając od zrzucenia zbędnych kilogramów. Zależy nam na kobiecie w trakcie dążenia do idealnej sylwetki, ma za sobą już ok 15kg\20kg :) Jeśli jesteś taką kobietą i masz ochotę opowiedzieć nam o swoich zmaganiach z wagą, prosimy o kontakt pod numer 502-555-156 lub mailowo miastokobiet@tvn.pl Nagranie odbędzie się 9 kwietnia 2014. Za udział w programie oferujemy wynagrodzenie oraz zwrot kosztów dojazdu + hotel dla osób spoza Warszawy :) Pozdrawiamy i czekamy na Twoją wiadomość.
OdpowiedzUsuńRedakcja Miasta Kobiet - TVN Style, poszukuje kobiet, które postanowiły diametralnie zmienić swoje życie, zaczynając od zrzucenia zbędnych kilogramów. Zależy nam na kobiecie, która jest w trakcie swojej drogi do wymarzonej sylwetki, ma za sobą już ok 15\20 kg. Jeśli jesteś taką kobietą i masz ochotę podzielić się z nami swoją historią, bardzo prosimy o kontakt telefoniczny pod numer 502-555-156 lub mailowy miastokobiet@tvn.pl
OdpowiedzUsuńNagranie odbędzie się 9 kwietnia 2014, za udział w programie oferujemy wynagrodzenie oraz zwrot kosztów dojazdu + hotel dla osób spoza Warszawy.
Czekamy na Twoje zgłoszenie!