piątek, 25 stycznia 2013

Gdy nastąpi kryzys!

MISTRZOWIE !!!!
Niektózy z Was czytali w gazecie, wstawiam skan i cały artykuł w notce. Dlaczego? Dostałam kilka mejlów, ze macie kryzys, a myślę, ze moje słowa mogą Wam trochę pomóc. Zaraz sobota, niedługo niedzielny odpoczynek i poniedziałkowy egzamin. Z dnia na dzień czuję, ze coś w Was się zmieniło, wierzę strasznie mocno w każdą osobę z osobna, wiedzą to osoby , z którymi piszemy codziennie mejle. Jestem dla Was ! Teraz mam ogranicozny dostęp do czegokolwiek, ale jestem z Wami ! Przecież jestescie Moją Siłą !


Mówi się, że najtrudniejszą rzeczą podczas odchudzania jest samo podjęcie decyzji o walkę z samym sobą i o siebie. To prawda, ale do czasu , gdy nastąpi kryzys.

Czym jest kryzys? Jest kryzys psychiczny i fizyczny-wagowy. Jeden wiąże się z drugim. Gdy nastąpi kryzys fizyczny np. waga stanie w miejscu, pomimo diety, oraz aktywności fizycznej stoimy w miejscu musimy uzbroić się w cierpliwość, ale wtedy najczęściej dopada nas kryzys psychiczny czyli „ co robię źle, nie mam już na to wszystko siły, poddaję się”. Jedno jest pewne, nie możemy się załamać- musimy walczyć, bo przecież toczymy walkę o lepszą siebie.

Mój kryzys zaczął się po 8 miesiącach diety. Do tego czasu byłam pewna, ze skoro jeszcze nie przyszedł ( a uprzedzano mnie, że się pojawi) to już się nie pojawi. Pomyślałam tak, dlatego, bo wszystkie moje próby odchudzania kończyły się po miesiącu bądź dwóch, teraz minęło osiem miesięcy więc w moim mniemaniu – nic złego stać się nie może. Był wrzesień – rodzice wyjechali na urlop, ja zajęłam się domem i firmą rodzinną. Nie było mamy, ani nikogo kto trzymałby nade mną pieczę w razie wątpliwości- dopadł mnie smutek i pustka. Usiadłam w domu zaczęłam płakać a po głowie krążyło tysiąc myśli „ już nie mam sił” , „po co mi to?”, „chcę jeść wszystko, nie chcę się ograniczać”. Do dziś żałuję, że nie pomyślałam jak się czułam przed odchudzaniem : jak puchły mi nogi, szwankował kręgosłup, bolało serce i jak było mi niedobrze , gdy wpychałam w siebie wszystko i było mi tak strasznie ciężko i źle. Mój kryzys nie trwał chwilę tylko 4 dni. Każdego dnia mówiłam „ po co to robisz?”. Masz wyrzuty sumienia, płaczesz i czujesz się fatalnie. Przy każdym kęsie mówiłam „ to już ostatni”, ale tych kęsów było kilkadziesiąt.
Pewnie zastanawiasz się czemu do kogoś nie napisałam? Przecież w numerze styczniowym pisałam jak ważne jest wsparcie innych osób. Zdecydowanie chciałam oszukać wszystkich, udawać, że wszystko jest dobrze, ale ja przecież oszukałam siebie, to ja się odchudzam nie inni, to mi musi być wstyd wobec siebie. Postanowiłam milczeć i nikomu nie powiedzieć o tym jaka byłam słaba, ale stało się inaczej. Gdy wracałam z ostatniej wizyty kryzysowej w restauracji wpychając w siebie frytki, nie orientując się, że mój przyjaciel Filip Moniuszko do którego właśnie jadę ,jedzie za mną i obserwuje jakim jestem mięczakiem. Gdy mnie nakrył było mi wstyd jak nigdy w życiu, przepraszałam go, śmiałam się i płakałam na zmianę, ale przepraszać mogłam jedynie siebie. Po spotkaniu Filip napisał mi smsa : „Kochanie to chwila wahania. Wiem jak jest Ci ciężko i jaką walkę prowadzisz. Cokolwiek się dzieje, jestem po Twojej stronie. Nie zawiodłem się na Tobie, wręcz przeciwnie. Jestem z Ciebie max dumny. Jutro zaczyna się nowy dzień. Wiem, ze dojdziesz do tego czego pragniesz i wiem, ze nie będzie łatwo. Pomyśl o tym, co będzie jak zakończysz walkę. Wtedy powiem „a nie mówiłem?”. Ten sms dał mi siły i nową wiarę.
Została najgorsza rzecz, powiadomienie osoby, która wierzy bardziej we mnie niż ja sama – Mama. Pękłam w imieniny w niedziele, moja mama zobaczyła jak leżę w łóżku i płaczę. Położyła się obok mnie, złapała za rękę, wydusiła, żebym powiedziała co się dzieje. Płakałam i krzyczałam „ Mam dość, nie chcę już się odchudzać, nie mam siły, mam dość ćwiczeń, mam dość tego” Przyznałam się do wszystkiego, mama leżała obok i płakała razem ze mną. Rozmawiałyśmy długo i po swojemu. Ulżyło mi, spadł mi kamień z serca, kiedy powiedziałam jej o wszystkim, teraz spada mi ogromny ciężar pisząc to Wam. Razem postanowiłyśmy powiadomić o wszystkim moją Dietetyczkę, napisałam jej wszystko, bałam się odpowiedzi, bałam się, że nie podejmie się dalej prowadzenia mnie. Wiecie jakiego dostałam smsa zwrotnego? „ WIERZĘ W PANIĄ, WALCZYMY DALEJ, WIDZIMY SIĘ NIEDŁUGO” wiecie co zrobiłam jak go odczytałam? Płakałam ze szczęścia, że nawet ona nie podda się w walce o mnie.
Nie jestem robotem, tylko człowiekiem, mam prawo upaść i wstać, mam prawo popełniać błędy, ale jestem w stanie je naprawić. Postanowiłam napisać notkę na blogu mimo, ze bałam się, ze zawiodę wszystkich, ale okazało się, ze dostałam największe wsparcie w życiu. Jedna z blogowiczek napisała : „Pamiętaj, że droga do sukcesu nie jest usłana różami! musisz włożyć wiele wysiłku, energii, łez i krok po kroku zdobywać kolejne SWOJE SZCZYTY. Wiem, że dajesz swoje 100% i bądź z tego dumna! Pamiętaj także, że właśnie te małe zwątpienia, potyczki uczą nas życia. Bowiem życie złożone jest z sukcesów i nauki płynącej z potyczek. Nie ma porażek - każda potyczka uczy nas czegoś nowego!”

UPADAJ I WSTAWAJ ! Najpiękniejsze jest to ze po kryzysie zawsze mam więcej w sobie emocji i walki. Mnóstwo chęci do spełniania marzeń o nową siebie. Kryzys daje porządnego kopa do zastanowienia się nad tym ile już osiągnęłam, a ile jeszcze przede mną. Uświadom sobie dlaczego walczysz. Walczysz : dla siebie, dla ludzi, którzy w Ciebie wierzą, walczysz o lepszą nową siebie o której zawsze marzyłaś, walczysz, bo poddają się słabeusze, walczysz bo masz dość siły aby zdobyć cel, walczysz, bo nigdy się nie poddasz. Kiedyś przeczytałam inspirujący cytat : „Dziecko nie rezygnuje z chodzenia tylko dlatego, ze kilka razy się przewróciło. A Ty zamierzasz się poddać, bo kilka razy Ci coś nie wyszło?”. WALCZ!
Gdy dopada Cię kryzys pamiętaj : jesteś człowiekiem problemy się zdarzają, ale potrafisz je rozwiązać. Powiedz o wszystkim najbliższej osobie – znajdziecie rozwiązanie. Napisz na kartce jak było przed odchudzaniem, a jak jest teraz i motywuj się. Nie oszukuj, że jest dobrze, bo oszukujesz wyłącznie siebie. Pomyśl, ze kryzys zdarza się każdemu i zapewne to nie pierwszy i ostatni raz, ale dzięki Twojej silnej woli, wierze, walce i sile możesz z nim skończyć. Moim zaprzestaniem kryzysu była notka na blogu i komentarze, które mówiły „Nie jesteś sama”.
Jest zasada, moja zasada „ Kryzys dopada, gdy wiara opada”. Odchudzasz się dla siebie, walczysz o siebie, wierzysz w siebie , wygrywasz nową siebie.

Kochani przypominam o BLOGU ROKU. Mozna podczas całej akcji wysłac tylko jednego. Myśle, ze 1.23 to nie dużo, a mi naprawdę pomozecie spełnić marzenie.
Chcesz zagłosować? Wyślij SMS o treści D00218 Na numer 7122
Wchodzi Was ponad 4 tysiace dziennie tutaj, naprawdę liczę na Was. Nie zawodze - nie zawiedźcie <3

13 komentarzy:

  1. artykułu w SuperLinii nie czytałam i dziękuje za udostępnienie, świetnie napisany, jak każda notka tutaj z resztą:)
    wielkie dziękuje :3

    (namawiam znajomych na głosowanie- uda nam sie!)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje za to że ♥Jesteś ♥!Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. własnie wysłałam sms

    OdpowiedzUsuń
  4. SMS wysłany ;) Teraz, po moich czwartkowych turbulencjach (bal inżynierski u chłopaka, trzeba było coś zjeść i wypić kilka kieliszków - na szczęście przetańczona cała noc powstrzymuje mnie od wyrzutów sumienia :P) waga chyba wraca do normy (przynajmniej tak czuję), więc nie mogę się doczekać poniedziałku i centymetra :P Mam pytanko odnośnie baniek chińskich - czy jest różnica między silikonowymi a szklanymi, jeśli chodzi o skuteczność lub komfort używania?
    Pozdrawiam serdecznie kochana - trzymaj się ciepło! ;)
    PS Jechałaś może w czwartek koło 17:45 tramwajem nr 14 przez Półwiejską? Chyba widziałam Cię w tam, ale nie jestem pewna :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ponieważ sama mam odwieczny problem z wagą jestem pełna podziwu dla Twojego samozaparcia. Nawet pisząc to zajadam kawałek szarlotki ;) Będę Ci kibicowała i trzymała kciuki. W wolnej chwili przeczytam od deski do deski i może sama zawalczę o te parę kilo mniej :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Za miesiąc minie mi 8 miesiąc diety i...chyba boję się kryzysu :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja tez mialam kryzyz prawie po roku odchudzania, sie poddalam i do teraz nad tym ubolewam bo spowrotem przytylam do starej wagi. Sie zastanawiam czsami jak bym do tej pory sie odchudzala to juz bym byla szczuplutka, ale teraz sie odchudzam juz dlugo i prawie doszlam do wagi z tamtego okresu odchudzania;) Prawie sie poplakalam jak przeczytalam tez artykul. Mam tak samo kiedy sie poddaje a potem zaluje. Twoje wpisy daja mi sile do dalszej walki. Wchodzac na Twojego bloga codziennie mam tylko nadzieje ze juz jest jakis nowy wpis;) Dziekuje ze jestes i Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. SMS'a wyślę dopiero w poniedziałek:( Ale za to z kilku numerów i namówię parę osób. Uważam, że Ty naprawdę zasługujesz na wygraną!!!Jesteś niesamowita, szczera i super silna!:) Obojętnie czy Twój blog wygra czy nie, TO TY I TAK JUŻ WYGRAŁAŚ! Wygrałaś swoje nowe życie i życie innych, którzy idą w Twoje ślady, a z takim czymś żaden blog roku czy nawet dekady nie może się równac-pamiętaj o tym!

    OdpowiedzUsuń
  9. JEsteś naprawdę niesamowita... Podziwiam Cię. I bardzo chciałabym Cię poznać.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Nigdy nie poddawaj się kryzysowi. Mój trwał tak długo, że z upragnionych 70kg (po zrzuceniu z siebie 30) ważę z powrotem grubo, grubo ponad 100kg. Czy moje postępowanie miało sens? Absolutnie nie. Teraz muszę walczyć o siebie na nowo. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja mam kryzys właśnie teraz... u mnie objawia się tak, że zjadam 3 garście orzechów , owoce , ciasteczka otrębowe... naraz... masakra... nie mam komu o tym powiedzieć w sumie.. w głowie tłumacze sobie że to przecież nie baton nie czekolada ... ale... to ma tyle tłuszczu i cukrów i kalori.. dziś zjadłam właśnie 3 garści orzechów, 4 ciasteczka, banana, jabłko i jest mi z tym tak źle że nie wiem jak sobie poradzić i jutro wrócić do diety udając że jest ok...

    POMOCY :(

    OdpowiedzUsuń
  12. Panno Kamilo, natrafiłam na pani artykuł w SL, po którym pomyślałam - jaka to rozsana i radosna młoda osoba.
    Następnie natrafiłam na pani profil na FB i ten blog, którego będę czytelniczką.
    SMS x 2 posłałam, kibicuje, życzę wygranej :-)
    Pozdrawiam z Gdańska - DB

    OdpowiedzUsuń
  13. Dziękuję, jakoś mnie te słowa wsparły :-) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

To co tu piszę to część mojego życia. Żyję po swojemu, tak jak chcę. Uszanuj mnie, blogowiczów i moje życie. Przecież jesteśmy tu dla siebie. :)