piątek, 15 listopada 2013

Nie wiem co to jest

:) 

Niby witam Was uśmiechem po tygodniu nieobecności, ale ten uśmiech jest chyba przeze mnie wymuszony. Straciłam trochę a może zbyt dużo zapału i czegokolwiek. Pozytywnej energii straciłam i ten mój uśmiech. Jem dietetycznie, ale nie mogę się zmobilizować. Wszystkie moje sposoby nie działają. Powiem szczerze, że muszę się zmobilizować i wynaleźć nowy system. Wczoraj oglądałam finał Fat Killers- zabójcy tłuszczu- całą godzinę płakałam. Ja po 8 miesiącach walki ważyłam 35 kilogramów mniej, od roku moja waga waha się pomiędzy 108 a 113 kilogramów i to chyba sprawia, że ja tracę motywację bardzo szybko. Łzy w oczach i powody do dumy mam, gdy patrzę na moją Siostrę. Zaczęła walkę ze sobą i zmiany w swoim życiu, patrzę na Nią i widzę siebie dwa lata temu - pełna mobilizacji, siły, werwy i pozytywnej energii do zmian. Nie wiem co takiego zmieniło się we mnie, być może to stanie w miejscu, może dorosłe życie, które wcale nie jest takie piękne jak się wydawało. Praca od rana do wieczora - nie w swoim zawodzie i każdy dzień wygląda tak samo. Ja lubię szaleństwo, a teraz mi go brakuje. Nie oszukujmy się nie mogę znaleźć siebie dawnej generalnie, a nie w walce o siebie. Na szczęście nawyki żywieniowe te dietetyczne są już u mnie we krwi. Pięć posiłków dziennie, wiem jak je rozliczać i jak jeść. Problem jest w tym, że muszę odnaleźć w sobie tą pozytywną energię, którą zarażę siebie i innych na nowo- odnaleźć nową siłą.

Pora się wyspać i zacząć myśleć pozytywnie z nadzieją, że wszystkie cele osiągnę. :)

Być może jutro nagle coś się odmieni? Wszystko zależy ode mnie tylko i wyłącznie.






13 komentarzy:

  1. Widzę, że nie jestem sama... Mam dokładnie to samo. Ponad rok temu schudłam 15 kg, od tamtego czasu przytyłam 5 kg i teraz po prostu nie potrafię wykrzesać z siebie tej energii, którą miałam wtedy (a do pełni szczęścia jeszcze trochę kg przydałoby się zrzucić). Mimo przeciwności losu (w tym poważnej choroby) nie poddawałam się wtedy, a teraz... Mimo bardziej lub mniej, ale jednak sprzyjających warunków nie potrafię tak po prostu zacząć od nowa. Jedyne co "osiągnęłam" przez ten czas to zniszczenie własnego zdrowia, zarówno fizycznego jak i psychicznego. Jak znajdziesz cudowny sposób na ucieczkę z tego marazmu, podziel się nim, bo zapewne nie tylko mi i nie tylko Tobie jest to potrzebne. A i ja się odezwę jak coś wymyślę :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę że jesteś fantastyczną dziewczyną która ma w sobie dużo .. dużo siły tylko przez przeciwności losu i kłody które co krok wpadają Ci pod nogi wali Ci się świat. Daj sobie szansę na nowe zdrowe życie uwierz w siebie zapamiętaj że wygrywają tylko Ci którzy nigdy nie tracą wiary ...

      Usuń
    2. dziewczyny hej! niestety mam to samo......... jest beznadziejnie, schudlam 14 kg przytylam z 7 :/ nie moge się wziąć w garść. gdy mowie sobie dosc.. jeden dzien jest super.. pozniej powraca to samo.. brakuje mi zapału, energii.. nie chce mi sie cwiczyc, nic mi sie nie chce...... pozdrawiam ! CHOC JEST KRYZYS JA I TAK WIERZE, WIERZE I CHCE SCHUDNAC!!!

      Usuń
    3. Miło mi to słyszeć :) Naprawdę chcę wierzyć w to, że kiedyś mój los sie odmieni i będę prawdziwie szczęścliwa, ale każdego dnia przekonuję się o czymś zupełnie odwrotnym i jestem z tym wszystkim sama. Nie mam nawet wsparcia w rodzinie, przyjaciół brak.

      Usuń
  2. stres, uboga dieta i forsujące ćwiczenia w końcu zrobiły swoje. Dieta niskokaloryczna może jest dobra dla panienek które chcą zrzucić 5 kg. Twoja otyłość była oznaką chorego metabolizmu, jadłaś za dużo nie dlatego że miałaś słaba wole, ale dlatego że twoje ciało nie potrafiło dać ci sygnału, że jest syte. Zamiast się leczyć rozsądną dieta jeszcze bardziej sobie rozregulowałaś przemianę materii. Trzymasz dietę, a ciało się broni przed utrata każdego grama. Bardzo mi przykro, ale twoja nowa-stara dieta tego nie naprawi. Twoja pani magister dietetyki, wyliczając Ci w tabelkach kalorie pokazuje tylko jakim jest ignorantem w kwestii działania ludzkiego ciała. Tutaj masz artykuł jakby specjalnie dla Ciebie napisany: http://www.tlustezycie.pl/2013/11/cwiczenia-vs-odchudzanie.html#comment-form

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za linka, bardzo fajne artykuły tam znalazłam :-)

      Kamila a może zgłosisz się do programu Fat Killers?

      Usuń
  3. Ej ej każdy upada i ciężko się podnieść lecz to jest Twoje życie Twoja walka . . . znajdź w sobie troszkę siły i mocy aby iść dalej z podobną energią jak kiedyś. Ja też beczałam na gali Fatkillersów myśląc jak byłabym już daleko gdyby nie moje potknięcia :(
    Lecz cieszę się że jestem właśnie teraz i tu przy wadze 89kg a nie 138kg jak na początku dużo mamy już za sobą i to jest najważniejsze ! Masz jeszcze w sobie tą MOC tylko jej poszukaj :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No wreszcie normalny wpis bez dodawania otuchy innym itd. - fakt, jak nie chudniesz, tracisz motywację. Na końcu napisałaś takie zdanie, że wszystko zależy od Ciebie - może do pewnego stopnia, ale nie do końca...Też oglądałam Fatkillers'ów - rezultaty mieli rewelacyjne - ale jak ten Gaca ich motywował! Tego im zazdroszczę, że mieli takiego super "bata" nad sobą - też bym tak chciała!

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiem co czujesz. Myślę, że musisz teraz odetchnąć, aż w końcu przyjdzie taki impuls, który Ci powie "możesz góry przenosić" i będziesz wiedziała, że to ten moment, by iść dalej, by się nie poddawać. Nie jest łatwo, ale też nikt nie powiedział, że będzie łatwo. Jedyne co może załamać to to, że korzystasz z fachowej pomocy, a motywacji i postępu nie ma. Ale nie martw się, każdy ma gorsze dni, a nawet tygodnie. Na pewno sobie poradzisz.
    A program Fat Killers i mnie ogromnie motywuje. Oglądając każdy odcinek, płakałam jak bóbr. To co tam mówili, to dokładnie to samo co czuję. I jestem pod ogromnym wrażeniem, czego dokonali. Sama żałuję że nie mam szansy wziąć udziału w takim programie :)
    Nie załamuj się, głowa do góry i działaj. Nie przestawaj. Zobacz co już osiągnęłaś.

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo mi przykro, że napotkałaś takie trudności, po pierwszym roku i spektakularnej wręcz utracie 38 kg taki wielomiesięczny zastój musi być dla Ciebie bardzo trudny i to naturalne, że zaczynasz traci zapał. My, Twoi fani, wiemy jednak (nie wierzymy, wiemy!), że Ci się uda - kiedy przełamiesz ten impas, z pewnością będziesz w stanie schudnąć kolejne kiogramy aż do wymarzonej sylwetki ;) Być może to prawda z tym, co napisał Anonim powyżej - ja także słyszałam, że 'lekarstwem' na plataeu jest przede wszystkim zwiększenie ilości jedzenia (oczywiście zdrowego, i bez przesady - chodzi o to, by organizm czuł, że nie jest głodzony...). Popytaj swojej dietetyczki, dobrze? :) Trzymam mocno kciuki, abyś znalazła wyjście z tej sytuacji. Najgorsze, co możesz zrobić po prawie 2 latach walki, to poddać się - nic Ci z tego nie przyjdzie poza poczuciem winy, a przecież nie o to chodzi! Kama, dbasz o siebie teraz tak, jak powinnaś dbać zawsze i to samo w sobie jest piękne, po kilku poprawkach przyją również efekty! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozumiem, jak okres takiego długiego zastoju musi być dla Ciebie frustrujący i bardzo mi przykro, że Cię to spotyka, bo jak nikt inny zasługujesz na dobicie do wymarzonej wagi :) Nie poddawaj się, proszę, bo poza spektakularną wręcz utratą 38 kg w pierwszym roku osiągnęłaś coś jeszcze - dbasz o siebie tak, jak zawsze powinnaś - i to samo w sobie też jest ważnym celem i nagrodą :) A co do tego przeklętego zastoju... myślę, że muszę zgodzić się z Anonimem powyżej. Sama słyszałam i przetestowałam to, że w razie plateau trzeba jeść więcej - niedużo oczywiście, ale tak, żeby dać odczuć organizmowi, że go nie głodzisz - bo nie o to przecież chodzi! Jedna ciemna kromka chleba i sałatka warzywna nie odłożą Ci się na złość w pięciu wałeczkach tłuszczu :P Popytaj swojej dietetyczki o ten efekt, proszę, bo to zwiększanie ilości pokarmu faktycznie jest zdrowe i może Ci pomóc, a ona powinna wiedzieć, jaki wpływ będzie to miało na osobę o Twoich gabarytach i czy nie opóźni to Twojego postępu. Dbaj o siebie Kama - bo zasługujesz na to bez względu na 150, 113, czy 80 kg wagi :) Już zwyciężyłaś, żyjąc przed dwa lata zdrowo. I dobrze by było, gdybyś w chwilach frustracji nad własną sylwetką pomyślała też o tym, jak wiele dobrego zdążyłaś dla siebie zrobić. Mistrzyni! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. i znów wielka gwiazda upadła

    OdpowiedzUsuń

To co tu piszę to część mojego życia. Żyję po swojemu, tak jak chcę. Uszanuj mnie, blogowiczów i moje życie. Przecież jesteśmy tu dla siebie. :)