Wyspałam się !!!!!
Wstałam rano, weszłam na FB blogowego i pierwsze co myślę : "kurde, co jest, ze przybyło tyle osób", sprawdzam powiadomienia i pierwsze co widzę, mój wywiad na onet.pl , wysłałyście zdjęcie i link - dziękuję za Waszą czujność, bo o niczym nie wiedziałam :)))) Oczywiście , co? Wzruszyłam się . Weszłam na mejla, odpisałam na wszystkie wiadomości, mamy nowe osoby w akcji, jest nas ponad 400 :). Gdyby każda zrzuciła 1 kilogram podczas akcji, ubyje z Polaków 400 kilogramów, wspaniałe prawda?
ONET.PL jest to wywiad z Pytania na Śniadanie :)))), no i zdjęcie od jednej z Was :)
Dziś udzieliłam wywiadu, wstawiam go Wam, abyście wiedzieli, ile dla mnie znaczycie :) Na jutro szykuję specjalną notkę, dziś wstawiam wywiad , bo mam mnóstwo roboty, a Was zaniedbać nie mogę :) Szykuję konkurs w następnym tygodniu, będzie coś do wygrania do da Wam kolejnego kopa :))))
Jutro Waszymi zdjęciami uzupełniam rubryki :)))) będę to robić w nocy, wiec w niedzielnej notce poinformuję Was czego nowego możecie szukać :) Cały czas czekam na Wasze zdjęcia potraw- razem twórzmy Naszego BLOGA !!!! :)
Reporter: Jest dziś ze mną niezwykła dziewczyna, która
postanowiła zawalczyć o swoje życie.
Kamila Sidor, studentka
resocjalizacji w Poznaniu, swoją walką, ze współczesnym
problemem wielu ludzi, jakim
jest otyłość, zaraża i motywuje. Witam serdecznie!
Kamila Sidor: Witam. J
R: Powiedz mi, jak to się zaczęło? Co sprawiło, że doprowadziłaś się do
stanu, w którym
nadwaga poważnie zagrażała Twojemu życiu?
KS: Kochałam jeść. To nie była wina rodziców, przyjaciół, otoczenia, tylko
i wyłącznie Moja.
Kiedy oni mówili, przestań, nie jedz, ja
się stresowałam i denerwowałam. Zaczęłam zajadać,
tak było zawsze, miłość do jedzenia
wygrywała z rozumem.
R: Była ona aż tak silna? Co i o jakich porach jadłaś?
KS: Potrafiłam nie jeść cały dzień, a wieczorem zjeść potrawy za 5 osób. Chipsy,
batony, ciasto,
„fast foody”. Byłam „jedzenioholiczką” złych
rzeczy: tłustych, słodkich! Teraz jestem
„jedzenioholiczką” sałaty i warzyw. J
R: Kiedy uznałaś, że czas powiedzieć sobie "stop! muszę
schudnąć"? Co zmotywowało Cię
do walki?
KS: Dziwna sytuacja. Ja odchudzałam się kilka razy. Mojej odwagi i siły
wystarczało mi na
miesiąc, dwa. Chudłam i tyłam z
nawiązką. Nagle wszystko się odwróciło. Wizyta u lekarza,
który zapowiedział, że długo nie pożyję,
mój przyjaciel Filip Moniuszko, który dał mi iskrę
wiary w siebie, moje samopoczucie:
bolący kręgosłup, opuchnięte nogi i bolące serce, złożyły
się na silną i trwającą, na pewno, do
końca życia walkę.
R: Czyli to nie był wynik tego, że nie akceptowałaś siebie, lecz brak
wystarczająco silnej
motywacji, jaką w tym wypadku było
zagrożenie życia?
KS: Zawsze akceptowałam siebie. Opinie innych mnie nie interesowały mimo,
że bolały
i doprowadzały do łez. Potrzebowałam
dorośnięcia do decyzji :"jestem najważniejsza",
że muszę zacząć walkę o siebie, być
sobą, zdrowszą Kamilą, nadal, pełną energii i z chęcią
niesienia pomocy innym. Miałam zająć się
sobą. Okazało się, że to postanowienie, było
najlepszym krokiem do tego, by pomóc innym.
Piękne jest to, że moje: „jestem
najważniejsza" przyczyniło się do
"TY JESTEŚ NAJWAŻNIEJSZA".
R: W oczach wielu dokonałaś czegoś niemożliwego, bo udało Ci się
zrzucić... Ile?
KS: 50 kilogramów.
R: W jakim czasie?
KS: W rok. Od 5. stycznia 2012r. do 5. stycznia 2013r. :) Ale to nie
koniec walki.
R: Ile więc pozostało Ci do osiągnięcia celu? Od jakiej i do jakiej wagi
zamierzasz dojść?
KS: Od 153,5 kilograma. Moim marzeniem było ujrzeć wagę dwucyfrową, ale to
już niedługo.
Cel - 75 kilogramów, ale zobaczymy czy
pozwoli mi na to mój organizm.
R: Więc jest to możliwe! A co jest najtrudniejsze, kiedy już podejmie się
decyzję o rozpoczęciu
bitwy z samym sobą?
KS: Najważniejsza jest decyzja, że chcesz walczyć na stałe. Najgorsza walka
jaką w całym życiu
człowiek może stoczyć to walka ze samym
sobą.
R: Czym różni się Twój obecny dzień od tego sprzed rozpoczęcia walki?
KS: Wcześniej jadłam wszystkie śmieci, teraz? 5 posiłków dziennie, co 3 -
3,5 godziny. Mnóstwo
warzyw, owoców, drobiu. Piję hektolitry
wody. Ćwiczę codziennie około dwóch godzin.
Kiedyś, pójście na przystanek było
katorgą.
R: Co może pomóc? Kto jest dla Ciebie największym wsparciem?
KS: Pomagają ludzie, sytuacje. Największym wsparciem są rodzice, przyjaciele,
blogowicze.
R: No właśnie. Założyłaś bloga. Jak to się stało i jaki był tego cel?
KS: Ludzie mówią, ze powinnam założyć go na samym początku walki. Nie chciałam,
bo nie wiedziałam, czy to czasem nie jest
kolejna próba odchudzania. Kiedy byłam pewna,
że będę w tym trwać i dostawałam setki
maili, i wiadomości „JAK TO ROBISZ”, postanowiłam
go założyć. Pamiętam, było to 22. lipca.
Cel? Pisanie swojej historii, życia, tego, co robię.
Z czasem, blog przyjął również inną
funkcję.
R: Czy spodziewałaś się tak dużego zainteresowania? Jak się czułaś, gdy
odkryłaś, że możesz
swoją historią pomóc także innym?
KS: Nie spodziewałam się. Myślałam, że bloga będą czytali jedynie moi
znajomi. Od lipca do dziś
weszło na niego ponad 170 tysięcy osób.
Teraz, dzięki niemu, pomagam ludziom, organizuję
akcje, czuję, że moje życie ma sens.
R: Jak wygląda Wasza wspólna walka? Jaskie są Wasze dotychczasowe efekty?
KS: Wspólna walka? Ja tym Mistrzom - tak ich nazywam - wysyłam materiały,
które mnie
zmobilizowały. Przekazuję im swoją
wiedzę, opracowane diety. Mistrzowie się inspirują.
Od pierwszej akcji schudliśmy prawie 600 kilogramów.
Motywujemy się na blogu
i facebooku, wspieramy, jesteśmy silną
więzią, co prawda internetową, ale oni są moją drugą
rodziną.
R: Czyli można powiedzieć, że dzięki Tb i wytrwałości Mistrzów ubyło
ponad pół tony Polaków?!
KS: To nie moja zasługa. Ja daje im „kopa w tyłek”. Jestem bodźcem. To
tylko i wyłącznie
ich zasługa. Ich wiary, wytrwałości. To
oni jedzą zgodnie ze swoim planem, oni mobilizują się
do ćwiczeń. Nie jestem przy nich obecna, nie
pcham za sobą. Jestem w Internecie,
gdzieś daleko od nich. Zawsze piszą, motywują.
To ich zasługa, ich ciężka walka.
R: Co czujesz, gdy w komentarzach piszą, że tak wiele Ci zawdzięczają, że
pomogłaś im bardziej
niż lekarze, że dzięki Tobie w końcu są
szczęśliwi?
KS: Szczęście. Zawsze się wzruszam. Przy niejednym mailu płakałam jak
dziecko.
Jestem szczęśliwa. Ci ludzie dają mi motywację i siłę. To sprężenie zwrotne: ja
daję im coś,
oni mi dają coś. Jesteśmy, bezwarunkowo,
dla siebie „wspieraczem” i tworzymy historię.
R: W takim razie życzę Tobie oraz blogowiczom dużo wytrwałości i
cierpliwości,
a przede wszystkim wiary we własne siły,
wiary w to, że ciężką pracą można osiągnąć
wszystko. Dziękuję za rozmowę.
KS: Nie ma za co. :))) Nie ma rzeczy niemożliwych :))))
Kochani dzisiaj dwugodzinna siłownia, nie zapominajcie o aktywności !!!! Kółeczka w tabelce niech trwają jak najdłużej :)))
:*
OdpowiedzUsuńTo własnie Twoje tabelki zmotywowały mnie do ruszenia tyłka, póki co tylko 30min dziennie ale od czegoś trzeba zacząć ...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że siły i chęci mnie nie opuszczą.
Chcę być z Wami do końca akcji i jeszcze dłużej ....
Dziękuję za materiały i za „kopa w tyłek”. :-)
no ja jeszcze nie mogę się zmotywować ale czujnie śledzę bloga :)
OdpowiedzUsuńp.s. cieszę się że moja spostrzegawczość dała komuś radość :)
pozr.
Dzięki za "sekret", to coś, o czym wiedziałam od dawna, ale jakoś nie chciałam w głębi duszy uwierzyć... Od niedawna czuję, że jestem na dobrej drodze, że ten rok jest przełomowy. Wiem, że osiągnę to, czego pragnę! Nic mnie nie ogranicza, jestem szczęśliwa, czeka mnie samorealizacja i spełnienie pragnień! Dziękuję, jeszcze raz, że podrzuciłaś mi ten "Sekret"!!!!!!!
OdpowiedzUsuńgratuluje serdecznie!
OdpowiedzUsuńwczoraj po kąpieli nie chciało mi się balsamować, ale popatrzyłam na tabelkę i mówię sobie "no nie, jak ten krzyżyk ma wyglądać?!" i poleciałam do łazienki po balsam:D
OdpowiedzUsuńdzisiaj kolejny dzień biegania z bratem;) na obiadek pyszny łosoś:D
piękny wywiad! normalnie ja już chyba z tymi "ochami" i "achami" się Tobie nudzę:D ale to nic, do końca życia będę Ci powtarzała, że jesteś dla mnie Największą Motywacją do walki!
Myszuś!
No dziewczyny, mily piatek, zeby tylko wytrzymac weekend.Kombinuje jak kon pod gore, co zrobic, zeby bylo milo, podobnie jak w inne soboto-niedziele a jednak inaczej.Trza cos wymyslic. Maczka K
OdpowiedzUsuńAle super :) Zastanawia mie jedna rzecz, czy gdyby twoj przyjaciel Cie nie zmotywował do tego co teraz robisz, myślisz, ze byłabyś teraz tam gdzie jesteś?
OdpowiedzUsuńJa niestety zacznę później, mam nawał nauki i brak czasu na siłownie której mi brakuje. Ćwiczę w domu, al to nie to samo.
OdpowiedzUsuńPowodzenia wszystkim i trzymajcie kciuki za siebie nawzajem!!
Ja tam najbardziej preferuję moje bieganie po mieście! :D aktywność jak nic! :D
OdpowiedzUsuń♥ !!!
Normalnie ,nie wytrzymam ze sobą!ZJADŁAM MAJONEZ!:(Majonez z dodatkami...Sorki za ścianę płaczu ,ale gdzie mam tym słoikim po majonezie rzucić jak nie tu..echhh....Cynamonka
OdpowiedzUsuńNie zamartwiaj sie okchana. Mnie pokusilo dzis na kawaleczek czosnkowej bagietki z pomidorem - biale pieczywo brrr
UsuńGlowa do gory! Damy rade!
Pati
Dziewczyny, nie dajcie się zwariować! kawałek bułki czy łyżka majonezu, to nie dramat... Nie ma co napędzać się negatywnym myśleniem, poczuciem winy i klęski...
UsuńKamila napisz proszę jakie ćwiczenia wykonujesz na siłowni i ile czasu Ci zajmują. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKochana znalazłam obserwatorów, teraz nie umknie mi żaden Twój post! :) nie wiem czy to pisałam ale bardzo się cieszę, że tu trafiłam :)
OdpowiedzUsuń