piątek, 18 stycznia 2013

Niespodzianka !!!

MISTRZOWIE !!!

Wyspałam się !!!!!
Wstałam rano, weszłam na FB blogowego i pierwsze co myślę : "kurde, co jest, ze przybyło tyle osób", sprawdzam powiadomienia i pierwsze co widzę, mój wywiad na onet.pl , wysłałyście zdjęcie i link - dziękuję za Waszą czujność, bo o niczym nie wiedziałam :)))) Oczywiście , co? Wzruszyłam się . Weszłam na mejla, odpisałam na wszystkie wiadomości, mamy nowe osoby w akcji, jest nas ponad 400 :). Gdyby każda zrzuciła 1 kilogram podczas akcji, ubyje z Polaków 400 kilogramów, wspaniałe prawda?

ONET.PL  jest to wywiad z Pytania na Śniadanie :)))), no i zdjęcie od jednej z Was :)

Dziś udzieliłam wywiadu, wstawiam go Wam, abyście wiedzieli, ile dla mnie znaczycie :) Na jutro szykuję specjalną notkę, dziś wstawiam wywiad , bo mam mnóstwo roboty, a Was zaniedbać nie mogę :) Szykuję konkurs w następnym tygodniu, będzie coś do wygrania do da Wam kolejnego kopa :))))
Jutro Waszymi zdjęciami uzupełniam rubryki :)))) będę to robić w nocy, wiec w niedzielnej notce poinformuję Was czego nowego możecie szukać :) Cały czas czekam na Wasze zdjęcia potraw- razem twórzmy Naszego BLOGA !!!! :)


Reporter: Jest dziś ze mną niezwykła dziewczyna, która postanowiła zawalczyć o swoje życie.
                  Kamila Sidor, studentka resocjalizacji w Poznaniu, swoją walką, ze współczesnym  
                  problemem wielu ludzi, jakim jest otyłość, zaraża i motywuje. Witam serdecznie!
Kamila Sidor: Witam. J
R: Powiedz mi, jak to się zaczęło? Co sprawiło, że doprowadziłaś się do stanu, w którym
     nadwaga poważnie zagrażała Twojemu życiu?
KS: Kochałam jeść. To nie była wina rodziców, przyjaciół, otoczenia, tylko i wyłącznie Moja.
       Kiedy oni mówili, przestań, nie jedz, ja się stresowałam i denerwowałam. Zaczęłam zajadać,  
       tak było zawsze, miłość do jedzenia wygrywała z rozumem.
R: Była ona aż tak silna? Co i o jakich porach jadłaś?
KS: Potrafiłam nie jeść cały dzień, a wieczorem zjeść potrawy za 5 osób. Chipsy, batony, ciasto,  
       „fast foody”. Byłam „jedzenioholiczką” złych rzeczy: tłustych, słodkich! Teraz jestem  
       „jedzenioholiczką” sałaty i warzyw. J
R: Kiedy uznałaś, że czas powiedzieć sobie "stop! muszę schudnąć"? Co zmotywowało Cię
     do walki?
KS: Dziwna sytuacja. Ja odchudzałam się kilka razy. Mojej odwagi i siły wystarczało mi na  
       miesiąc, dwa. Chudłam i tyłam z nawiązką. Nagle wszystko się odwróciło. Wizyta u lekarza,  
       który zapowiedział, że długo nie pożyję, mój przyjaciel Filip Moniuszko, który dał mi iskrę  
       wiary w siebie, moje samopoczucie: bolący kręgosłup, opuchnięte nogi i bolące serce, złożyły  
       się na silną i trwającą, na pewno, do końca życia walkę.
R: Czyli to nie był wynik tego, że nie akceptowałaś siebie, lecz brak wystarczająco silnej  
     motywacji, jaką w tym wypadku było zagrożenie życia?
KS: Zawsze akceptowałam siebie. Opinie innych mnie nie interesowały mimo, że bolały
       i doprowadzały do łez. Potrzebowałam dorośnięcia do decyzji :"jestem najważniejsza",
       że muszę zacząć walkę o siebie, być sobą, zdrowszą Kamilą, nadal, pełną energii i z chęcią  
       niesienia pomocy innym. Miałam zająć się sobą. Okazało się, że to postanowienie, było  
       najlepszym krokiem do tego, by pomóc innym. Piękne jest to, że moje: „jestem 
       najważniejsza" przyczyniło się do "TY JESTEŚ NAJWAŻNIEJSZA".
R: W oczach wielu dokonałaś czegoś niemożliwego, bo udało Ci się zrzucić... Ile?
KS: 50 kilogramów.
R: W jakim czasie?
KS: W rok. Od 5. stycznia 2012r. do 5. stycznia 2013r. :) Ale to nie koniec walki.
R: Ile więc pozostało Ci do osiągnięcia celu? Od jakiej i do jakiej wagi zamierzasz dojść?
KS: Od 153,5 kilograma. Moim marzeniem było ujrzeć wagę dwucyfrową, ale to już niedługo.
       Cel - 75 kilogramów, ale zobaczymy czy pozwoli mi na to mój organizm.
R: Więc jest to możliwe! A co jest najtrudniejsze, kiedy już podejmie się decyzję o rozpoczęciu  
     bitwy z samym sobą?
KS: Najważniejsza jest decyzja, że chcesz walczyć na stałe. Najgorsza walka jaką w całym życiu  
      człowiek może stoczyć to walka ze samym sobą.
R: Czym różni się Twój obecny dzień od tego sprzed rozpoczęcia walki?
KS: Wcześniej jadłam wszystkie śmieci, teraz? 5 posiłków dziennie, co 3 - 3,5 godziny. Mnóstwo  
       warzyw, owoców, drobiu. Piję hektolitry wody. Ćwiczę codziennie około dwóch godzin.  
       Kiedyś, pójście na przystanek było katorgą.
R: Co może pomóc? Kto jest dla Ciebie największym wsparciem?
KS: Pomagają ludzie, sytuacje. Największym wsparciem są rodzice, przyjaciele, blogowicze.
R: No właśnie. Założyłaś bloga. Jak to się stało i jaki był tego cel?
KS: Ludzie mówią, ze powinnam założyć go na samym początku walki. Nie chciałam,
      bo nie wiedziałam, czy to czasem nie jest kolejna próba odchudzania. Kiedy byłam pewna,
      że będę w tym trwać i dostawałam setki maili, i wiadomości „JAK TO ROBISZ”, postanowiłam  
      go założyć. Pamiętam, było to 22. lipca. Cel? Pisanie swojej historii, życia, tego, co robię.
      Z czasem, blog przyjął również inną funkcję.
R: Czy spodziewałaś się tak dużego zainteresowania? Jak się czułaś, gdy odkryłaś, że możesz  
     swoją historią pomóc także innym?
KS: Nie spodziewałam się. Myślałam, że bloga będą czytali jedynie moi znajomi. Od lipca do dziś  
      weszło na niego ponad 170 tysięcy osób. Teraz, dzięki niemu, pomagam ludziom, organizuję  
      akcje, czuję, że moje życie ma sens.
R: Jak wygląda Wasza wspólna walka? Jaskie są Wasze dotychczasowe efekty?
KS: Wspólna walka? Ja tym Mistrzom - tak ich nazywam - wysyłam materiały, które mnie  
      zmobilizowały. Przekazuję im swoją wiedzę, opracowane diety. Mistrzowie się inspirują.
      Od pierwszej akcji schudliśmy prawie 600 kilogramów. Motywujemy się na blogu
      i facebooku, wspieramy, jesteśmy silną więzią, co prawda internetową, ale oni są moją drugą  
      rodziną.
R: Czyli można powiedzieć, że dzięki Tb i wytrwałości Mistrzów ubyło ponad pół tony Polaków?!
KS: To nie moja zasługa. Ja daje im „kopa w tyłek”. Jestem bodźcem. To tylko i wyłącznie
      ich zasługa. Ich wiary, wytrwałości. To oni jedzą zgodnie ze swoim planem, oni mobilizują się  
      do ćwiczeń. Nie jestem przy nich obecna, nie pcham za sobą. Jestem w Internecie,
      gdzieś daleko od nich. Zawsze piszą, motywują. To ich zasługa, ich ciężka walka.
R: Co czujesz, gdy w komentarzach piszą, że tak wiele Ci zawdzięczają, że pomogłaś im bardziej  
     niż lekarze, że dzięki Tobie w końcu są szczęśliwi?
KS: Szczęście. Zawsze się wzruszam. Przy niejednym mailu płakałam jak dziecko.
       Jestem szczęśliwa. Ci ludzie dają mi  motywację i siłę. To sprężenie zwrotne: ja daję im coś,  
       oni mi dają coś. Jesteśmy, bezwarunkowo, dla siebie „wspieraczem” i tworzymy historię.
R: W takim razie życzę Tobie oraz blogowiczom dużo wytrwałości i cierpliwości,
     a przede wszystkim wiary we własne siły, wiary w to, że ciężką pracą można osiągnąć  
     wszystko. Dziękuję za rozmowę.
KS: Nie ma za co. :))) Nie ma rzeczy niemożliwych :))))





Kochani dzisiaj dwugodzinna siłownia, nie zapominajcie o aktywności !!!! Kółeczka w tabelce niech trwają jak najdłużej :)))

15 komentarzy:

  1. To własnie Twoje tabelki zmotywowały mnie do ruszenia tyłka, póki co tylko 30min dziennie ale od czegoś trzeba zacząć ...
    Mam nadzieję, że siły i chęci mnie nie opuszczą.
    Chcę być z Wami do końca akcji i jeszcze dłużej ....
    Dziękuję za materiały i za „kopa w tyłek”. :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. no ja jeszcze nie mogę się zmotywować ale czujnie śledzę bloga :)
    p.s. cieszę się że moja spostrzegawczość dała komuś radość :)

    pozr.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za "sekret", to coś, o czym wiedziałam od dawna, ale jakoś nie chciałam w głębi duszy uwierzyć... Od niedawna czuję, że jestem na dobrej drodze, że ten rok jest przełomowy. Wiem, że osiągnę to, czego pragnę! Nic mnie nie ogranicza, jestem szczęśliwa, czeka mnie samorealizacja i spełnienie pragnień! Dziękuję, jeszcze raz, że podrzuciłaś mi ten "Sekret"!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. wczoraj po kąpieli nie chciało mi się balsamować, ale popatrzyłam na tabelkę i mówię sobie "no nie, jak ten krzyżyk ma wyglądać?!" i poleciałam do łazienki po balsam:D
    dzisiaj kolejny dzień biegania z bratem;) na obiadek pyszny łosoś:D
    piękny wywiad! normalnie ja już chyba z tymi "ochami" i "achami" się Tobie nudzę:D ale to nic, do końca życia będę Ci powtarzała, że jesteś dla mnie Największą Motywacją do walki!
    Myszuś!

    OdpowiedzUsuń
  5. No dziewczyny, mily piatek, zeby tylko wytrzymac weekend.Kombinuje jak kon pod gore, co zrobic, zeby bylo milo, podobnie jak w inne soboto-niedziele a jednak inaczej.Trza cos wymyslic. Maczka K

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale super :) Zastanawia mie jedna rzecz, czy gdyby twoj przyjaciel Cie nie zmotywował do tego co teraz robisz, myślisz, ze byłabyś teraz tam gdzie jesteś?

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja niestety zacznę później, mam nawał nauki i brak czasu na siłownie której mi brakuje. Ćwiczę w domu, al to nie to samo.
    Powodzenia wszystkim i trzymajcie kciuki za siebie nawzajem!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja tam najbardziej preferuję moje bieganie po mieście! :D aktywność jak nic! :D
    ♥ !!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Normalnie ,nie wytrzymam ze sobą!ZJADŁAM MAJONEZ!:(Majonez z dodatkami...Sorki za ścianę płaczu ,ale gdzie mam tym słoikim po majonezie rzucić jak nie tu..echhh....Cynamonka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zamartwiaj sie okchana. Mnie pokusilo dzis na kawaleczek czosnkowej bagietki z pomidorem - biale pieczywo brrr
      Glowa do gory! Damy rade!
      Pati

      Usuń
    2. Dziewczyny, nie dajcie się zwariować! kawałek bułki czy łyżka majonezu, to nie dramat... Nie ma co napędzać się negatywnym myśleniem, poczuciem winy i klęski...

      Usuń
  10. Kamila napisz proszę jakie ćwiczenia wykonujesz na siłowni i ile czasu Ci zajmują. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  11. Kochana znalazłam obserwatorów, teraz nie umknie mi żaden Twój post! :) nie wiem czy to pisałam ale bardzo się cieszę, że tu trafiłam :)

    OdpowiedzUsuń

To co tu piszę to część mojego życia. Żyję po swojemu, tak jak chcę. Uszanuj mnie, blogowiczów i moje życie. Przecież jesteśmy tu dla siebie. :)